Skorża ma teraz zmartwienie, bo nie dość, że w Londynie nie wspomoże go Piotr Brożek (kartki), to jeszcze w kiepskiej formie psychicznej po starcie trzeciego gola (kiks bramkarski) może być Mariusz Pawełek. - Mariusz Pawełek nie należy do osób słabych psychicznie. Owszem, on przeżywa błędy, ale nie na tyle, żeby go to osłabił. Dla mnie Mariusz to czołowy polski bramkarz i spokojnie na niego postawię w Londynie - zapewniał Skorża. Szkoleniowiec mistrzów Polski uznał, że scenariusz do meczu z Lechem pochodził chyba z horroru. - Po ośmiu minutach przegrywać z Lechem u siebie 0-2, w momencie, gdy tak bardzo nam zależało, aby wygrywać, to coś strasznego. Druga sprawa, że dostajemy bramki pechowo - z autu, z wolnego. Zabrakło nam zwykłego farta. Nie potrafiliśmy po stracie tych dwóch bramek otrząsnąć się, walczyć dalej, patrzeć do przodu. Inna sprawa, że Lech złapał wiatr w żagle po tych dwóch golach, nastawił się na kontry i dobrze to robił. Próbowaliśmy w drugiej połowie po zmianach odmienić losy meczu i gol Rafała Boguskiego zwiększał nasze szanse, ale Lech znowu odskoczył na trzy gole - komentował Skorża. - W sporcie zdarzają się porażki, ta jest wyjątkowo bolesna - dodawał. - Wychodzę z założenia, że ta musi nas czegoś nauczyć. To musi być lekcja, którą zapamiętamy na długo i podobny mecz już nam się długo nie przytrafi. Skorża nie żałował, że zaryzykował wstawienie zawodników, którzy ostatnio leczyli kontuzje (Sobolewski, Głowacki). - To był jedyny mecz, żeby dać się im ograć po kontuzjach. Zapłaciliśmy za to wysoką cenę, ale przynajmniej wiem, kto jest w jakiej dyspozycji - zaznaczał. Maciej Skorża był pod wrażeniem gry drugiej linii L3echa. - Dzisiaj imponowała mi cała druga linia Lecha, a zwłaszcza gra Bandrowskiego i Stilica. Umiejętnie rozgrywali piłkę, prezentowali bardzo dużą jak na polskie warunki dyscyplinę taktyczną. My ciągle byliśmy o pół tempa spóźnieni - powiedział Maciej Skorża. Trener Wisły narzekał na to, że boczni pomocnicy nie realizowali założeń. - Zwłaszcza Wojtek Łobodziński nie schodził do środka po stracie piłki, by pomagać środkowym walczyć o jej odzyskanie - kręcił głową. Przeciwko Lechowi nie mógł zagrać Piotr Brożek, który ma czteromilimetrową szczelinę w mięśniu przywodzicielu. Michał Białoński, Kraków