Zwolennicy decyzji podjętej przez Komisję Ligi po przerwanym przez pseudokibiców Piasta Gliwice derbowym pojedynku z Górnikiem, zwrócą uwagę na fakt, że we wcześniejszych przypadkach palenia flag i szalików, w wykonaniu przyjezdnych kibiców, nie dochodziło do przerwania meczu. Samo zdarzenie - publiczne bezczeszczenie klubowych barw - nie różniło się jednak niczym, a jednak kary nie były tak drakońskie jak ta wobec Górnika, któremu KL odjęła trzy punkty. Co najważniejsze, Komisja Ligi nie miała podstawy prawnej do ukarania odjęciem punktów klubu, który nie był organizatorem imprezy masowej. Godna podziwu jest postawa najbardziej pokrzywdzonego w zdarzeniu Górnika. Klub z Zabrza do nikogo nie "strzela", zachowuje spokój, zbiera argumenty na swą obronę, trener Marcin Brosz zabronił wypowiadania się w tym temacie piłkarzom. Górnicy cierpliwie czekają na pisemne uzasadnienie decyzji przez Komisję Ligi. Ma nadejść dzisiaj. Do terminowego uzasadnienia ze strony KL nie ma szczęścia PZPN-owski rzecznik ochrony prawa związkowego sędzia Marcin Ilków. Ilków wkroczył do akcji, gdy Komisja Ligi, po tym, jak Najwyższa Komisja Odwoławcza utrzymała jej decyzję po ostatnich derbach Krakowa, złagodziła swe stanowisko w stosunku do Cracovii, dopuszczając do udziału w meczu z Legią kibiców, którzy nabędą karnety. Oliwy do ognia dolewa fakt, że w Komisji Ligi zasiada działacz koszykarskiej sekcji Legii i dwóch zdeklarowanych kibiców Lecha. Trudno z góry podejrzewać ich o stronniczość, ale ich zaangażowanie w swoje kluby rodzie niezdrowe emocje. Polskiej piłce do niczego niepotrzebne emocje. Prezes PZPN-u Zbigniew Boniek, w rozmowie z nami, wskazywał na fakt, że przewodniczącego obecnego składu KL wybierał poprzedni szef Rady Nadzorczej Ekstraklasy, były współudziałowiec Legii Maciej Wandzel. Jego następca w RN Ekstraklasy, prezes Lecha Karol Klimczak nie zdecydował się na żadne zmiany w składzie Komisji Ligi. Nie dziwmy się zatem, że złośliwi nazywają ją Komisją Legii, zamiennie z Komisją Lecha. W 2005 roku, gdy organ jurysdykcyjny pierwszej instancji przechodził spod skrzydeł PZPN-u w ręce Ekstraklasy SA, wydawało się to być trafnym posunięciem. Oto profesjonalna, rozwijająca się liga miała sama decydować o wymierzanych karach tworzącym je klubom i niesfornym kibicom. Dziś pewnie warto się zastanowić, czy stanowiące większość średnie i małe kluby nie zostały wykiwane przez rodzime mocarstwa. Nie na boisku, ale przy zielonym stoliku. Co dalej? Doraźnie ten galimatias może rozwiązać Najwyższa Komisja Odwoławcza, przywracając punkty Górnikowi. By uniknąć kolejnych skandalicznych decyzji potrzebne będzie rozwiązanie systemowe i znalezienie do Komisji Ligi bezstronnych fachowców. Michał Białoński