Skandal w Ekstraklasie po katastrofalnym błędzie sędziego. Stanął przed kamerami, zaczął się tłumaczyć
Niedzielne spotkanie, którego stawką był fotel lidera Ekstraklasy, zakończył sędziowski skandal. Górnik Zabrze pokonał u siebie 2:1 Jagiellonię Białystok, lecz wciąż najwięcej mówi się o błędnej decyzji Bartosza Frankowskiego. Brak czerwonej kartki dla defensora Górnika Zabrze poskutkował karą od Kolegium Sędziów PZPN. Arbiter po zakończeniu spotkania stanął przed kamerami telewizji Canal+ i przedstawił swój punkt widzenia. Frankowski zwrócił się również m.in. do zawodników "Jagi".

Niedzielny klasyk naszej Ekstraklasy pomiędzy Legią Warszawa a Lechem Poznań z pewnością zawiódł postronnych widzów. Bezbramkowy remis w starciu aktualnego mistrza Polski ze zdobywcą krajowego pucharu nie może zadowalać żadnej ze stron. Z drugiej strony, oba kluby nie zrobiły zbyt wiele, by sięgnąć po pełną pulę. Więcej na temat tego meczu można przeczytać w relacji przygotowanej przez Łukasza Żurka z redakcji Interii.
Zdecydowanie więcej emocji towarzyszyło starcie rozstrzygające kwestię liderowania w naszej Ekstraklasie. Jagiellonia Białystok przed tygodniem wyprzedziła Górnika Zabrze, co dało awans na pierwsze miejsce. Brązowy medalista poprzedniego sezonu niezbyt długo cieszył się z ligowego prymatu. Górnik postawił podopiecznym Adriana Siemieńca bardzo wymagające warunki, co pozwoliło sięgnąć po komplet punktów.
W 10. minucie "na raty" Marcela Łubika pokonał Jesus Imaz. Górnik odpowiedział już pięć minut później. Jarosław Kubicki zamiast dośrodkowywać z rzutu rożnego rozegrał krótko do niepilnowanego Patrika Hellebranda. Czeski pomocnik technicznym uderzeniem zaskoczył Miłosza Piekutowskiego. Górnikowi trzy punkty dało ... samobójcze trafienie Alejandro Pozo z 88. minuty spotkania.
Katastrofalny błąd sędziego przesądził o wyniku spotkania. Stawką fotel lidera Ekstraklasy
Po tym spotkaniu najgłośniej mówiło się jednak o sytuacji z 70. minuty spotkania. Po nieudanym rozegraniu rzutu rożnego Jagiellonia rozpoczęła kontratak. Środkiem boiska na bramkę gospodarzy nacierał Dimitris Rallis. Napastnik gości tuż przed polem karnym został jednak powalony na murawę przez Josemę. Zanim arbiter przerwał grę, próbujący zagarnąć futbolówkę Dawid Drachal wpadł wprost w Łubika.
W stronę Bartosza Frankowskiego momentalnie zbiegli zawodnicy obu drużyn, z uporem przekazując mu swoje racje. Z perspektywy kamer telewizyjnych oraz powtórek wydawało się, że decyzja w tym wypadku może być tylko jedna. Rzut wolny dla "Jagi" i czerwona kartka dla Josemy za faul taktyczny. Frankowski po konsultacji z zespołem sędziowskim nie ukarał Hiszpana nawet żółtym kartonikiem, odgwizdując ... faul Drachala na golkiperze Górnika.
Nie ma wątpliwości - był to błąd w sporym stopniu decydujący o losach spotkania. Grający w osłabieniu Górnik miałby zdecydowanie większe trudności, by w końcówce meczu strzelić zwycięskiego gola.
Po spotkaniu wszystko zadziało się błyskawicznie. Marcin Szulc w trybie pilnym zwołał posiedzenie prezydium Kolegium Sędziowskiego. Decyzja nie była łaskawa dla zespołu sędziowskiego. "Sędziowie, którzy są odpowiedzialni za podjęcie błędnej decyzji, czasowo nie będą uwzględniani w obsadzie w rozgrywkach ligowych oraz pucharowych" - ogłoszono w komunikacie opublikowanym przez PZPN.
Winowajca pojawił się przed kamerami. Pojawiły się przeprosiny
Bartosz Frankowski po feralnym meczu zdecydował się stanąć przed kamerami telewizji Canal+ i przedstawić swój punkt widzenia na całą sytuację. - Traktuje to zdarzenie jako przewinienie z tytułu pracy rękoma tego obrońcy, który przegrał już walkę o pozycję i wszedł przed niego napastnik, który miał piłkę pod kontrolą. W drugiej fazie, kiedy zawodnik atakujący upada, widać też naciągniętą koszulkę obrońcy, ale to już było w drugiej fazie. Ta chronologia powinna finalnie doprowadzić do tego, że powinienem podyktować rzut wolny bezpośredni i powinienem ukarać zawodnika gospodarzy czerwoną kartką - wytłumaczył Frankowski w programie Liga+ Extra.
Biorę pełną odpowiedzialność za tą decyzję, bo jestem liderem tego zespołu sędziowskiego. Bardzo przepraszam zainteresowane strony i kibiców obu drużyn za swoją pomyłkę. Jest mi niezmiernie przykro z tego powodu
Zapytany przez dziennikarza o współpracę Frankowskiego z wozem VAR arbiter nie chciał bezpośrednio zdradzać kulisów ich komunikacji. Powołując się na "pracę rękoma napastnika, który naciągnął koszulkę obrońcy po upadku" ocenił, że to przeważyło o braku sprawdzenia sytuacji przed monitorem.
Zobacz również:
















