Dla Warty Poznań mecze w Grodzisku Wlkp. to "zło konieczne". Daleko od siedziby klubu, na dodatek z rezultatami znacznie gorszymi od tymi, które poznaniacy osiągają na wyjazdach. Dość powiedzieć, że od swojego powrotu do Ekstraklasy "Zieloni" rozegrali tu w roli gospodarzy 41 spotkań (jedno wyjątkowo w Poznaniu przy Bułgarskiej z Lechem jesienią zeszłego roku) i zaledwie raz zdobyli trzy bramki. Niemal rok temu, 20 lutego, wbili je Radomiakowi zaraz na początku drugiej połowy, wygrali 3-1. Korona szybko zaskoczona. "Załatwij" ją jej napastnik Do Grodziska przyjechała Korona Kielce, która zaliczyła całkiem udany start wiosny. Odrobiła dużą część strat do drużyn spoza strefy spadkowej, dziś mogła ją nawet opuścić. Warunkiem było jednak zwycięstwo, czego w Grodzisku dokonała niemal połowa drużyn przyjeżdżających na ten stadion. Goście mieli spore ambicje, dla dość szybko znaleźli się w trudnej sytuacji. Ba, nawet sami do tego doprowadzili. Warta bowiem zaczęła w dość usypiającym tempie, ale jak już wskoczyła w pole karne kielczan, to wywalczyła dwa rzuty rożne, jeden po drugim. I ten drugi w 8. minucie dał jej prowadzenie. Piłkę dorzucił Konrad Matuszewski, a Jewgienij Szykawka strzelił trzeciego gola tej wiosny na wyjeździe. Tylko że w starciu z Legią trafiał do właściwej bramki, teraz pokonał uderzeniem głową kolegę z zespołu Marcelego Zapytowskiego. Strzelecki koncert Warty Poznań. Wszystko jasne już przed przerwą Warta oczywiście się cofnęła, Korona zaatakowała. Zepchnęła gospodarzy w okolice ich pola karnego, ale niewiele z tego wynikało. Poza celnym, ale prosto w Adriana Lisa, strzałem Mariusa Briceaga, nie stworzyła właściwie zagrożenia. A Warta czekała na swoje okazje, czasami wyżej podchodziła pressingiem, a rywale popełniali zaskakujące błędy. Koronie upiekło się jeszcze w 22. minucie, po rzucie wolnym Miguela Luisa, gdy Szykawka znów zdołał odbić piłkę głową, ale tym razem uratował swój zespół. Szczęście przestało dopisywać gościom w 31. minucie. Może jeszcze nie po uderzeniu z dystansu Adama Zreľáka, bo piłka odbiła się od słupka. Ale już tak, bo od razu do niej dopadł Matuszewski i dośrodkował prosto na głowę Jana Grzesika. Wahadłowy poznaniaków wyprzedził Miłosza Trojaka i głową podwyższył na 2-0. Jeszcze przed przerwą poznaniacy mogli być właściwie pewni trzech punktów, bo w 45. minucie Niilo Mäenpää zaliczył przechwyt na środku boiska, a później wszystko poszło już gładko. Kajetan Szmyt zagrał do Grzesika, ten wrzucił piłkę niemal na linię bramkową, a Szczepański barkiem wbił ją do siatki. Historyczne 3-0 w Grodzisku i komfortowa sytuacja "Zielonych". O ile bowiem Warta Poznań potrafiła już takie rzeczy robić, w poprzednim sezonie wygrała m.in. po 4-0 w Łęcznej i Lubinie, a 3-0 w Płocku, to jednak w Grodzisku Wlkp. ze strzelaniem zawsze "Zieloni" mieli wielkie problemy. Nigdy dotąd nie potrafili przed przerwą zdobyć tu w Ekstraklasie dwóch bramek. A co tu dopiero mówić o trzech! Warta w górnej połowie tabeli, Korona - w strefie spadkowej. Zobacz tabelę Ekstraklasy! Korona bezradna, Warta ją dobiła. Pogrom gości w Wielkopolsce! Trener Korony Kamil Kuzera wierzył jeszcze, że jego drużynę stać jeszcze będzie na powrót do meczu, jak niedawno w Warszawie. Wprowadził do obrony Adama Deję, by ten uspokoił defensywną grę drużyny, bo w ofensywie tak źle to nie wyglądało. Brakowało po prostu kielczanom strzałów, wykończenia akcji. Nic z tego jednak nie wyszło. Warta pod wodzą Dawida Szulczka jest drużyną świetnie ułożoną taktycznie, nie daje nic rywalom za darmo. A w 60. minucie Deja popełnił karygodny błąd na swojej połowie, który zakończył się... czwartą bramką dla poznaniaków. Piłkę przejął Szczepański, pobiegł w kierunku bramki i pięknym uderzeniem pod poprzeczkę pokonał Zapytowskiego. Trener Korony przygotował chwilę wcześniej potrójną zmianę, ale dokonywał jej w ponurej atmosferze. Losy tego spotkania były rozstrzygnięte, a w 73. minucie Warta dobiła jeszcze rywala. Znów kuriozalny błąd, tym razem bramkarza Korony sprawił, że Robert Ivanov uderzał z bliska do pustej bramki. Zapytowski nie złapał bowiem piłki wrzuconej z autu przez Grzesika w jego pole karne. Warta walczyła jeszcze o szóste trafienie, Korona o pierwsze, dużo dobrego w jej szeregi wniósł Jacek Kiełb, który w 80. minucie minimalnie pomylił się po uderzeniu głową. Później lepsze okazje mieli poznaniacy, ale w 91. minucie Kiełb zakręcił rywalem na lewym skrzydle, dograł w pole karne, a Kacper Kostorz zdobył honorowego gola dla Korony. Warta w górnej połowie tabeli, Korona - w strefie spadkowej. Zobacz tabelę Ekstraklasy! Warta Poznań awansowała po tym zwycięstwie na siódme miejsce, a ma jeszcze mecz zaległy z Wisłą Płock, najsłabszą drużyną w tej rundzie. Gdyby go wygrała, jej straty do Lecha Poznań czy Widzewa Łódź byłyby minimalne. Czyżby, jak dwa lata temu, "Zieloni" mieli się sensacyjnie włączyć do gry o puchary?