Jagiellonia Białystok przed meczem z Cracovią znajdowała się w komfortowej sytuacji - nie dość, że do spotkania 28. kolejki przestępowała jako lider Ekstraklasy, to kilka zespołów goniących ekipę z Podlasia w tabeli straciło punkty. Lech Poznań dość niespodziewanie uległ Puszczy Niepołomice, z kolei Raków Częstochowa zremisował z Legią Warszawa. Już pierwsza połowa spotkania pokazała jednak, że faworytom może być ciężko wywalczyć komplet punktów. Mecz rozpoczął się świetnie dla gospodarzy - w 9. minucie po samobójczym trafieniu Virgila Ghity Jagiellonia prowadziła 1:0. Sytuacja podopiecznych Adriena Siemieńca zaczęła się jednak szybko komplikować - siedem minut później czerwoną kartkę za faul obejrzał Adrian Dieguez, a Cracovia błyskawicznie wykorzystała grę w przewadze. Najpierw w 22. minucie skrzydłem ruszył Benjamin Kallman, odegrał do Michała Rakoczego, a ten umieścił piłkę w siatce, doprowadzając do wyrównania. Trzy minuty później było już 2:1 dla "Pasów" - futbolówkę w pole karne wrzucał David Kristjan Olaffson, tam świetnie odnalazł się Arttu Hoskonen i lider Ekstraklasy znalazł się w trudnym położeniu - nie dość, że grał w "10", to musiał jeszcze gonić wynik. Tomasz Hajto miażdży trenera Legii. Nie gryzł się w język. "Dla mnie to on był nigdzie" Szalona pierwsza połowa w meczu Jagiellonia Białystok - Cracovia Gdyby nie świetna postawa Zlatana Alomerovicia, goście prowadziliby już 3:1. W 39. minucie bramkarz lidera Ekstraklasy popisał się kapitalną paradą po szybkiej kontrze Cracovii, którą próbował wykańczać Patryk Sokołowski. Na tym nie koniec emocji w Białymstoku. Jeszcze przed przerwą sędzia podyktował rzut karny dla podopiecznych Siemieńca po tym, jak Rakoczy sfaulował Nene. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Pululu, ale Sebastian Madejski stanął na wysokości zadania - najpierw wybronił uderzenie zawodnika Jagiellonii, a po chwili dobitkę Jesusa Imaza. Tym samym pierwsza, bardzo emocjonująca połowa, zakończyła się wynikiem 2:1 dla Cracovii. Koszmarna kontuzja piłkarza Korony Kielce. Kibice rozpętali prawdziwe piekło Cracovia kapitalnie rozpoczęła drugą połowę. I ograła lidera Ekstraklasy Zespół z Krakowa nie zamierzał poprzestać na jednobramkowym prowadzeniu i po zmianie stron szybko ruszył do ataków. A w 51. minucie zadał kolejny cios liderowi Ekstraklasy. Prawym skrzydłem ruszył Patryk Makuch, wprawdzie najpierw jego dogranie zablokował jeden z defensorów, ale ten ponowił próbę, piłka trafiła prosto pod nogi Janiego Atanasova, który z bliskiej odległości wpakował futbolówkę do siatki. Gospodarze starali się jeszcze odpowiedzieć. Aktywny był Romanczuk, swoich szans szukał Marczuk, jednak to przyjezdni mieli kolejną dogodną okazję. W 70. minucie ponownie błysnął Alomerović, który wygrał pojedynek sam na sam z wprowadzonym kilka minut wcześniej na boisko Mikkelem Maigaardem. Do końca spotkania wynik nie uległ zmanie. Cracovia sensacyjnie wygrała 3:1 i z Białegostoku wywiozła cenne trzy punkty, dzięki którym awansowała na 12. miejsce w Ekstraklasie i ma już pięć "oczek" przewagi nad strefą spadkową.