Spotkanie rozpoczęło się intensywnie, gdyż już w trzeciej minucie arbiter Jarosław Przybył odgwizdał rzut karny dla Rakowa. Decyzja ta wywołała zaskoczenie, gdyż na powtórkach wyraźnie widać, że Michael Ameyaw z Rakowa Częstochowa próbował wymusić faul, symulując kontakt z Adrianem Dieguezem z Jagiellonii. To klasyczny przykład symulacji, za którą Ameyaw powinien otrzymać żółtą kartkę. W tym przypadku jednak, mimo widocznego braku faulu, sędziowie zadecydowali inaczej... Ku zaskoczeniu wielu, VAR pozostał bierny, choć każdy oczekiwał interwencji i zmiany decyzji. Problemy techniczne z VAR w hicie Ekstraklasy Po meczu sędzia VAR Tomasz Kwiatkowski ujawnił w wywiadzie dla Canal+, że przez całe spotkanie wóz VAR miał poważne problemy z komunikacją z arbitrami na boisku oraz z monitorem, który nie działał i nie wyświetlał obrazu. Kwiatkowski wyjaśnił brak interwencji VAR, wskazując, że sytuacja wymagała interpretacji - w takim przypadku sędzia główny powinien osobiście obejrzeć powtórkę na monitorze. Niestety, z powodu awarii monitora było to niemożliwe, więc wstrzymano się od interwencji VAR. Z jednej strony to tłumaczenie ma sens, lecz z drugiej trudno je zrozumieć przy tak oczywistej symulacji. Czy sędziowie naprawdę nie mogli po prostu powiedzieć arbitrowi, że tę decyzję trzeba zmienić? Trenerzy obu drużyn, Adrian Siemieniec i Marek Papszun, zostali poinformowani o problemie technicznym, ale to nie zmieniło faktu, że decyzja o rzucie karnym - mimo błędu - została podtrzymana, a Ivi López skutecznie wykonał jedenastkę, dając Rakowowi prowadzenie. Tuż przed końcem pierwszej połowy Jagiellonia domagała się rzutu karnego, gdy Afimico Pululu został pchnięty w polu karnym przez Mateja Rodina. Sędziowie jednak odgwizdali spalonego, choć analiza powtórek pokazała, że pozycji spalonej nie było. Dlaczego zatem nie było rzutu karnego? Pchnięcie w plecy było minimalne, więc decyzja zależała od interpretacji. Jedni widzą w tej sytuacji przewinienie, inni uznają, że Pululu dodał wiele od siebie i chciał wymusić "jedenastkę". Pewne jest to, że rzuty karne nie powinny budzić wątpliwości, a VAR powinien interweniować w jasnych i oczywistych sytuacjach. Ta taka nie była, więc bierność VAR jest zrozumiała. Rzut karny w doliczonym czasie gry przesądził o wyniku meczu Do kolejnej kontrowersji doszło w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Afimico Pululu strzelił głową w kierunku bramki Rakowa, ale Stratos Svarnas zablokował piłkę ręką, a sędzia Przybył nie dopatrzył się przewinienia. Na szczęście VAR zadziałał i wezwał arbitra przed monitor. Po obejrzeniu powtórek, arbiter z Kluczborka przyznał rzut karny Jagiellonii, który na bramkę na wagę remisu zamienił Pululu. Dodatkowo Svarnas, którego ręka powiększyła obrys ciała i pozbawiła rywali bramki, otrzymał żółtą kartkę, co również wzbudziło dyskusje. Wiele osób uważało, że obrońca Rakowa powinien zostać ukarany czerwoną kartką. Jednak przepisy są tutaj jednoznaczne - wykluczenie obowiązuje jedynie w sytuacji rozmyślnego, celowego zagrania piłki ręką. Jeśli blok ten jest przypadkowy, wówczas karzemy tylko kartką żółtą. VAR w centrum uwagi w meczu Jagiellonia - Raków Awaria systemu VAR wpłynęła na przebieg meczu, utrudniając sędziom podejmowanie właściwych decyzji w kluczowych momentach. Choć Jagiellonia Białystok i Raków Częstochowa stworzyły pełen emocji spektakl, dyskusje po meczu zdominowały tematy związane z błędami sędziowskimi i technologią, której zadaniem jest eliminowanie takich sytuacji. Trudno zrozumieć, że na tym poziomie rozgrywek może dojść do takiej awarii. Niestety, to klasyczny przykład "złośliwości rzeczy martwych". Dopiero późno po meczu dziennikarz Canal+ Adam Zakrzewski ujawnił przyczynę problemów z monitorem VAR - uszkodzony kabel.