- W decydujących momentach byliśmy traktowani po aptekarsku, natomiast graczom Legii sędzia pozwalał na wiele. Nawet w końcówce pierwszej połowy, gdy powiedział, że nic się nie stało w tej sytuacji z Klattem, który został uderzony łokciem i był w przerwie szyty i ma założone 4 szwy. To o czymś świadczy - twierdzi Wojciech Borecki. Opiekun łodzian porażki swojej drużyny upatruje w kiepskiej dyspozycji napastników. - Uważam, że mając z Legią 5-6 sytuacji stuprocentowych, to jedną bramkę trzeba strzelić. To jest nasz wielki problem mówi trener Borecki. - Mimo to, chcę pochwalić chłopaków za postawę w tym meczu. Legia musiała się napracować i mocno bronić, żeby dowieźć ten rezultat do końca. Myślę, że zasłużyliśmy dziś na remis i ten wynik byłby sprawiedliwy. Tracimy jednak kolejne frajerskie punkty - dodaje szkoleniowiec łódzkiej drużyny. Trenera ŁKS-u zaskoczył wyjściowy skład rywali. - Byliśmy trochę zaskoczeni, że Legia zagrała tylko jednym wysuniętym napastnikiem. Szybko to jednak zneutralizowaliśmy i jakoś ta gra wyglądała. Taktycznie podeszliśmy więc do meczu poprawnie - uważa trener Borecki. - Zarówno Legia stworzyła sobie dwie okazje, a my kilka. Wymienię tu strzał Sikory w poprzeczkę, no i oczywiście kiks obrońcy Legii (Augustyna - przyp. red), po którym Klatt chyba nie przewidział w ogóle takiej sytuacji. Tak więc według mnie ta pierwsza połowa była remisowa. Po przerwie znowu, tak jak w Białymstoku, tracimy gola w najmniej spodziewanym momencie. Ciężko jest nam później wyrównać. - dodaje.