- Okazało się, że w sumie pomogłem drużynie, zdobyliśmy przecież trzy punkty, i z tego należy się cieszyć - powiedział po meczu Scherfchen. Czy słusznie dostał pan dwie żółte kartki? - Pierwszą ujrzałem za odkopnięcie piłki po gwizdku, drugą za faul, który był moim drugim przewinieniem w meczu. Sądzę, że sędzia mógł wtedy wstrzymać się z pokazaniem mi kartonika i dać ostatnie ostrzeżenie. Stało się inaczej, jednak okazało się, że w sumie pomogłem drużynie, zdobyliśmy przecież trzy punkty, i z tego należy się cieszyć. Po pana zejściu z boiska Cracovia jednak was przycisnęła, szczególnie na początku drugiej połowy. - Gdy zespół gra w osłabieniu, rywal to wykorzystuje. Stara się dłużej utrzymać przy piłce, grać szeroko skrzydłami, a drużynie grającej w dziesiątkę zaczyna brakować sił. Koledzy zrobili jednak dobrą robotę, dobrze się przesuwali w strefie, zagrali dobrze taktycznie, a po jednej z kontr strzelili zwycięską bramkę. Mimo, że przez większą część spotkania graliście w osłabieniu, to wasza wygrana była zasłużona, bo stworzyliście więcej dogodnych okazji do zdobycia gola. - Mnie trudno to ocenić. Cracovia jest dobrze poukładanym zespołem, ale w tym sezonie pokazaliśmy już, że potrafimy grać z takimi drużynami. Ostatnio nie szło wam najlepiej. - Nie wiem czy można tak oceniać nasze występy. Zremisowaliśmy z Bełchatowem, wygraliśmy z Okocimskim Brzesko w Pucharze Polski i ulegliśmy w Grodzisku Wielkopolskim. Nie jest to wielka tragedia, choć gramy słabiej niż na początku sezonu. Andrzej Łukaszewicz, Paweł Pieprzyca; Poznań Zobacz galerię zdjęć z meczu Lech-Cracovia