W Niecieczy mieszka około 720 osób, na tamtejszy stadion wejść może z kolei prawie pięć tysięcy kibiców. Jeżeli brać pod uwagę niezameldowanych przyjezdnych, to w stolicy doliczymy się pewnie sporo ponad dwóch milionów mieszkańców, toteż dla grających w zdecydowanie największej metropolii kraju piłkarzy wyjazd na małopolską prowincję nie powinien być żadnym wyzwaniem. Co najwyżej szybkim, łatwym i przyjemnym wypełnianiem obowiązków. Ale tym absolutnie nie jest. Dumna stolica poległa w szczerym polu Pięciotysięczny obiekt zawitał na obiekty Ekstraklasy w 2015 roku. Zawodników z "eLką" na koszulce miał okazję ugościć 2 marca roku kolejnego. Przyjechała tam wtedy drużyna dowodzona przez Stanisława Czerczesowa, która kilka miesięcy później cieszyła się z mistrzostwa i Pucharu Polski. Lecz Nieciecza okazała się jednym z największych zakrętów, w jaki w drodze po dublet wpadli legioniści. W zimne marcowe popołudnie Termalica rozbiła faworytów aż 3-0 po bramkach Wojciecha Kędziory, Patrika Misaka oraz Dawida Plizga, a cała Polska śmiała się wówczas, że dumna Warszawa poległa w szczerym polu. Nieciecza gwoździem do trumny? I o ile tamten wyjazd można było potraktować jako kubeł zimnej wody, który podziałał mobilizującą na rosyjskiego trenera i jego piłkarzy, o tyle kolejny już jako kopanie coraz głębszego dołka przez Besnika Hasiego. Albańczyk zastąpił Czerczesowa po tym, jak ten po Euro 2016 przejął reprezentację "Sbornej" i w trzy miesiące zepsuł niemal wszystko to, co jego poprzednik zbudował. Był dziesiąty września 2016 roku, gdy Termalica znów wykazała się niegościnnością wobec obrońców tytułu. Nemanja Nikolić odpowiedział tylko raz na gole Vlastimira Jovanovicia oraz kolejnego Kędziory i drugi raz z rzędu ekipa z Ł3 wracała spod Tarnowa z pustymi rękami. A dla Hasiego tamta porażka była jednym z wielu gwoździ wbijanych regularnie do jego legijnej trumny, gdyż już dziesięć dni później został z hukiem z klubu wyrzucony. Rolę szkoleniowca pierwszej drużyny przejął wtedy Magiera, który odmienił oblicze drużyny, był w stanie poprowadzić ją do pamiętnych potyczek w Lidze Mistrzów, zapewnił fazę pucharową Ligi Europy, a wraz z końcem sezonu zadbał też o obronę mistrzowskiego tytułu. Lecz klątwa Niecieczy dopadła i jego. W czwartej kolejce obecnego sezonu prowadzeni przez niego piłkarze znów mierzyli się na wyjeździe z Termalicą i znów byli niemal bezradni. Tym razem katem zespołu okazał się strzelec jedynego gola Łukasz Piątek, a polska prasa pisała już o Niecieczy jako o Trójkącie Bermudzkim warszawian. Dla Magiery zaś tamten mecz okazał się - niczym dla Hasiego - jednym z wielu, który przyczynił się do wrześniowego zwolnienia. Przepełnia nas dodatkowa motywacja Jozak odpowiada zatem za już czwarte podejście stołecznego zespołu do przeklętego obiektu. Jedynym plusem zdaje się to, że rywalem nie będzie drużyna grająca na tej murawie na co dzień, a występująca gościnnie Sandecja. Nowosądeczanie czekają na renowację własnego stadionu i do jej zakończenia będą podejmować rywali w Niecieczy. W sobotę podejmą Legię, z którą w Warszawie polegli 0-2. Według Chorwata jego piłkarze nie mogą w związku z tym liczyć na taryfę ulgową i powtórkę z przyjemnej rozrywki. - Zdaję sobie sprawę, że Legia tam trzykrotnie przegrała. To wywiera na nas dodatkową presję, ale uważam, że może też pomóc. Jedziemy na teren, którego jeszcze nie zdobyliśmy. A nas to motywuje - mówił podczas piątkowej konferencji prasowej. MB Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy Ranking Ekstraklasy - sprawdź!