14-krotny mistrz Polski, czyli Ruch Chorzów, powrócił do Ekstraklasy i na inaugurację na wyjeździe zmierzył się z zespołem Zagłębia Lubin. Z trybun dopingował drużynę Ruchu - wraz z innymi fanami "Niebieskich" - Łukasz "Ecik" Janoszka, do niedawna piłkarz chorzowskiego zespołu. Obie ekipy dość długo się wzajemnie "badały". Przy braku bardziej klarownych okazji, w 20. minucie przymierzył z dystansu 24-letni piłkarz Zagłębia Marek Mróz. Zagrał z Messim, trafił do Wisły Kraków. Oto co go łączy z Djokoviciem Zagłębie - Ruch. Pech Aleksa Ławniczaka Tymczasem po pół godzinie gry to piłkarze beniaminka cieszyli się z prowadzenia. Po dośrodkowaniu z lewej strony piłka trafiła w pole karne do Daniela Szczepana, który jednak trafił w słupek. Okazało się natomiast, że futbolówka odbiła się tak pechowo dla lubinian, że uderzyła jeszcze w Aleksa Ławniczaka i wpadła do siatki. 24-latek zaliczył więc trafienie samobójcze. Chwilę później Ławniczak mógł sobie znacznie poprawić humor. Udało mu się bowiem trafić do właściwej siatki, gdy dopadł do piłki po rzucie rożnym. Jednak sędzia Jarosław Przybył z Kluczborka anulował ostatecznie tego gola, bo Bartosz Kopacz wcześniej zagrał ręką. Zagłębie postraszyło jeszcze Ruch po rzucie wolnym, wywalczonym tuż przed przerwą przez Marko Poletanovicia. Po zmianie stron teoretycznie "Miedziowi" powinni byli bardziej zdecydowanie nacisnąć beniaminka. Długo jednak nic takiego się nie działo. A Ruch nabierał wiatru w żagle. Aktywny był Tomasz Wójtowicz, który potrafił m.in. wywalczyć dla swojego zespołu stałe fragmenty gry. Dopiero około 60. minuty Zagłębie zyskało na nowo optyczną przewagę. Uderzenie Damjana Bohara zostało jednak zablokowane. Zagłębie - Ruch. Beniaminek znów "uratowany" Chwilę później piłkarze Zagłębia domagali się odgwizdania zagrania ręką w polu karnym, po próbie strzału Dawida Kurminowskiego. Sędzia jednak nie zdecydował się zareagować. Natomiast minutę później starania lubinian przyniosły efekt, a przynajmniej tak się wydawało. Do siatki trafił Bohar, po wcześniejszym efektowym indywidualnym rajdzie Mateusza Grzybka. Lubinianie wpadli w euforię, ale jak się okazało - znów za wcześnie. Choć trudno było gospodarzom w to uwierzyć, kolejny gol dla Zagłębia nie został uznany. Tym razem odnotowano, że Bohar był na spalonym. Co ciekawe, na tym etapie meczu Ruch nadal nie miał w statystykach celnego strzału. A mimo to, chorzowianie prowadzili oczywiście 1-0. Zagłębie - Ruch. Gospodarze dopięli swego W końcu jednak los ulitował się nad pechowym dotąd zespołem Zagłębia. W 71. minucie z kilkunastu metrów uderzył Tomasz Makowski, piłka otarła się jeszcze o Remigiusza Szywacza i wpadła do bramki. I tym razem sędzia nie miał już wątpliwości, czy uznać to trafienie. Błąd za błędem bramkarza Górnika. Debiutanci z Radomia dali mu popalić Tymczasem Zagłębie poszło za ciosem. W 82. minucie z dystansu przymierzył Bartłomiej Kłudka i przepięknym strzałem posłał piłkę pod poprzeczkę bramki Ruchu. Lubinianie zrekompensowali sobie tym samym wcześniejsze rozczarowania i wyszli na prowadzenie. Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów 2-1 (0-1) 0-1 Ławniczak (sam.) 28. 1-1 Makowski 71. 2-1 Kłudka 82.