Rozgrzewka pod wodzą fizjologa Andrzeja Bahra, a także ćwiczenia w trójkach z piłką obliczone na zagrania na jeden, góra dwa kontakty - takie było wprowadzenie do pierwszych zajęć Maaskanta. Gdyby ktoś pojawił się przy Reymonta i nie wiedział wcześniej, jak wygląda Holender, bez problemów by go rozpoznał. Pan Robert wygląda przy piłkarzach jak wieża. Wzrostem dorównać mu może Gordan Bunoza, ale i on jest ciut niższy od trenera. Nie wzrost trenera jest tu jednak istotny a jego skuteczność. - Co będę wychwalał trenera po jednym treningu, tylko dlatego, że jest z zagranicy? Jak będziemy wygrywać, to będzie to dobry fachowiec. Z trenerami, ale też piłkarzami jest jak w tym angielskim powiedzeniu: "Jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz" - powiedział Maciej Żurawski, któremu przydało się obycie w szatni Celticu, bo przy Reymonta obowiązywać będzie teraz język angielski. Najważniejszą częścią pierwszych zajęć Maaskanta była gierka ośmiu na ośmiu, ale bez bramek i bramkarzy. Miała poprawiać piłkarzom zdolność utrzymywanie się przy piłce, a także znajdowanie i wykorzystywanie wolnej przestrzeni w strefie ataku. Maaskant: To było wprowadzenie, będzie ostrzej INTERIA.PL: Co się pan tak uparł na ćwiczenie utrzymywania się przy piłce? Robert Maaskant, trener Wisły Kraków:- Bo to dla mnie jest szalenie ważne. Jeśli chcesz grać nowocześnie w piłkę nożną, to po prostu musisz być w posiadaniu piłki. Zauważyłem z poprzednich meczów (Robert Maaskant oglądał je na DVD - przyp. red.), że to największy problem tego zespołu. Wisła traci piłkę zbyt łatwo i zbyt szybko. Dlatego musimy całej drużynie poprawić operowanie piłką. Powtarzał pan też, że drużyna musi szukać wolnej przestrzeni do rozgrywania piłki. - Tak, bo to również wymóg nowoczesnej piłki. Jeśli chcesz dominować na boisku, musisz znajdować dużo wolnej przestrzeń do rozgrywania piłki. A poza tym zawsze musisz być w ruchu. Gra w piłkę polega na szybkim przemieszczaniu się i właściwym podawaniu piłki. Jakie pan odniósł wrażenia po tym treningu? - Nie wszystko jest jeszcze perfekcyjne, ale nawet tego nie oczekiwałem, zresztą gdyby wszystko grało, to by mnie tu nie było. Przed treningiem spotkałem się z drużyną i wytłumaczyłem jej, czego będę oczekiwał. Pierwszy trening był lekki, miał na celu wyjaśnienie piłkarzom kilku spraw. To było wprowadzenie, od jutra zaczniemy pracować nieco ostrzej. Co pan zmieni przed sobotnim meczem z Polonią Bytom? Czasu nie jest zbyt wiele. - Nie wiem tego jeszcze. Nie spodziewam się wielu zmian. Zobaczymy, jaka będzie sytuacja z kontuzjowanymi piłkarzami. W najbliższych dniach ze swoim sztabem zdecyduję, kto zagra w sobotę. Co pan powiedział zawodnikom na pierwszej odprawie? - To było przeznaczone tylko dla piłkarzy. A jaka była ich reakcja? - Normalna. Gdy pojawia się nowy trener, zawsze przedstawia, jakie będą jego zasady i właśnie o tym mówiłem. Najważniejsze, że każdy jest otwarty na to, co mam mu do przekazania, i chce pracować, ciężko pracować. Których piłkarzy zdążył już pan poznać? - Z Wisły? Wszystkich! Oglądałem wszystkie ostatnie mecze. Zwłaszcza te z eliminacji do Ligi Europejskiej. Muszę jednak popracować nad tym, aby rozróżniać bliźniaków Brożków (śmiech). Na razie zwracam się do nich: "Hej!". Co pan sądzi o boisku treningowym? Zadowala pana? - Rozmawiałem o tym z zarządem klubu. Wiedziałem już przed przyjazdem do Krakowa, że Wisła pracuje nad poprawą bazy treningowej. Na razie musimy pracować na tym boisku, które mamy, a ono nie jest wcale takie złe, choć oczywiście mogłoby być lepsze. Widziałem warunki pracy w Arsenalu, Chelsea Londyn, Barcelonie, tam mają lepszą bazę, więc Wisła ma nad czym pracować.