Ostatni zespół rozegra baraż z trzecim zespołem II ligi. W efekcie w sezonie 2007/2008 do rozgrywek Orange Ekstraklasy przystąpi 18 drużyn, a nie 16 jak dotychczas. "Rozmawiałem już z wieloma prezesami klubów i widzę, że zdecydowana większość jest za. To jest bardzo poważna sprawa. Nie możemy pozwolić, żeby liga w tym sezonie kończyła się w sądach. A co będzie jeśli spadną drużyny grające uczciwie, a uratują się skorumpowane? Te pierwsze pójdą szukać sprawiedliwości w sądzie. Będzie cyrk, a nie liga" - powiedział Boniek, cytowany przez "Dziennik". Twierdzi on, że jego propozycja ma właściwie same plusy. "Teoretycznie komuś mogłoby się nie podobać, że w związku ze zwiększeniem liczby drużyn w ekstraklasie tort, który jest do podziału za prawa telewizyjne, trzeba będzie pokroić na więcej kawałków. Tyle że w 2008 roku będziemy negocjować nową umowę z telewizją, bo ta z Canal Plus właśnie wtedy wygaśnie. Więcej drużyn oznacza więcej meczów. Ta liczba wzrośnie o siedemdziesiąt. Jest logiczne, że kluby dostaną w takiej sytuacji więcej pieniędzy" - przekonuje Boniek. "Zdaję sobie sprawę, że słabością tej propozycji jest fakt, że teoretycznie nie powinno się zmieniać regulaminu w trakcie rozgrywek, ale spokojnie. Nie takie rzeczy się zmieniało. Sytuacja jest wyjątkowa. Nigdy wcześniej w historii takiej nie mieliśmy i dlatego trzeba działać niekonwencjonalnie. A że nie krzywdzi się w ten sposób nikogo, to chyba warto" - dodaje były reprezentant Polski i wyciąga kolejne argumenty. "Dzięki tej zmianie PZPN będzie miał czas na rozwiązanie problemu klubów zamieszanych w handlowanie meczami, co bada wrocławska prokuratura. Jeśli Wydział Dyscypliny zdecyduje się na karną degradację jakiejś drużyny, to jej miejsce powinna zająć ta drużyna, która przegrała baraż. Jeśli zdegradowanych będzie więcej, do ekstraklasy awansują kolejne zespoły. Wszystko jasno i przejrzyście" - twierdzi Zbigniew Boniek.