Potyczka na Mazowszu miała większe znacznie dla gospodarzy, którzy potrzebowali zwycięstwa, aby odskoczyć od strefy spadkowej na bezpieczną odległość. Przed pierwszym gwizdkiem arbitra Nafciarze mieli tylko cztery "oczka" zapasu nad Śląskiem Wrocław, więc zagrożenie degradacją istniało i po niedzielnym remisie nadal istnieje. Goście z Mielca przyjechali do Płocka po remis. Oni są już bezpieczni. Trudno przypuszczać, żeby Stal spadła z ligi, mając aż 39 punktów. Wisła Płock - Stal Mielec. Nieuznany gol na początku Wisła od pierwszych minut ruszyła do natarcia. W 5. minucie Łukasz Sekulski strzelał głową po dośrodkowaniu Dawida Kocyły, lecz piłka przeleciała tuż obok słupka i kibice z Mielca mogli odetchnąć z ulgą. Dwie minuty później piłka zatrzepotała w siatce bramki Bartosza Mrozka. Płocczanie cieszyli się jednak dosłownie przez sekundę. Gol Mateusza Szwocha nie został uznany, ponieważ wcześniej na pozycji spalonej był asystujący Sekulski. Analiza VAR trwała kilka minut, decyzja sędziów okazała się szczęśliwa dla mielczan. Podopieczni Pavola Stano znacznie częściej byli w posiadaniu piłki, jednak nie przełożyło się to na stwarzane sytuacje. Owszem, Wisła bardziej zagrażała, ale o dominacji czy kontroli nie było mowy. W 27. minucie Mateusz Mak mógł wyprowadzić Stal na prowadzenie. Miał jednak pecha, bo piłka odbiła się... od jego kolegi z zespołu, który stał na linii strzału. Po zmianie stron Wisła z minuty na minutę wyglądała coraz gorzej. Czujność Mrozka w 65. minucie sprawdził Dominik Furman. Bramkarz Stali poradził sobie jednak ze strzałem pomocnika. Płocczanie grali bez pomysłu, a mielczanie dobrze ustawiali się w defensywie. W ostatnim kwadransie mogli nawet zdobyć "złotego gola". Dwukrotnie zagrozili po dośrodkowaniach z rzutu rożnego. Najpierw Marcin Flis głową posłał piłkę przy samym słupku, a później Piotr Wlazło skierował futbolówkę nad poprzeczką. Stal z dużym spokojem może czekać na trzy ostatnie kolejki, bo spadek jej już nie grozi. Siedem punktów nad otwierającym strefę spadkową Śląskiem Wrocław to spora zaliczka. Zwłaszcza że do Mielca 14 maja przyjedzie zdegradowana już Lechia Gdańsk. Wisła ma trudniejsze zadanie, gdyż uda się do Wrocławia. Jeśli Nafciarze przegrają ze Śląskiem, to ich przewaga stopnieje tylko do dwóch "oczek" i dopiero wtedy zrobi się bardzo gorąco.