Największe przychody w 2010 roku osiągnął po raz kolejny Lech Poznań. Z raportu firmy wynika, że "Kolejorz" zarobił 61 mln zł. To o 20,7 mln zł (51 proc.) więcej niż w roku poprzednim. Na drugie miejsce awansowało KGHM Zagłębie Lubin, które zarobiło prawie o połowę mniej od poznańskiego klubu (32,2 mln), ale zwiększyło swoje wpływy o 12,2 mln (61 proc.). Na podium wróciła Legia Warszawa (28,3 mln), która nieznacznie wyprzedziła Wisłę Kraków (27,2 mln). - Warszawski klub zarobił więcej dzięki kibicom, którzy zapewniali imponującą frekwencję na nowym stadionie. Wpływ na trzecie miejsce Legii, miał też spadek Wisły Kraków, która sporo straciła w wyniku zakazu współpracy z jedną z firm bukmacherskich będących sponsorem klubu - poinformował menedżer w dziale konsultingu Deloitte Grzegorz Sencio. Obok "Białej Gwiazdy" spadki przychodów zanotowało pięć innych klubów. Największy PGE GKS Bełchatów (- 5,8 mln zł) oraz Śląsk Wrocław i Wisła, które straciły po 3 mln zł. Do tej trójki dołączyły pierwszoligowa Warta Poznań, Polonia Bytom i Arka Gdynia. Wzrost przychodów zanotowało natomiast 11 klubów. Powyżej 4 mln zł zyskały Korona Kielce, Legia i Widzew Łódź. - Głównym motorem są przychody w dniu meczów. Najlepiej widać to na przykładzie Lecha Poznań, który za trzy mecze na własnym stadionie w Lidze Europejskiej zarobił około 10 mln zł - dodał Sencio. Systematyczny wzrost przychodów klubów ekstraklasy pozwolił na przekroczenie po raz pierwszy w historii łącznie kwoty 300 mln zł. To jednak nie napawa optymizmem w porównaniu do europejskich potentatów. - Nie dość, że nie gonimy najmocniejszych lig w Europie, to one jeszcze nam uciekają. Rocznie dystans do nich zwiększa się o ok. 100 mln euro. Real Madryt w dwa miesiące jest w stanie zarobić więcej, niż wszystkie kluby ekstraklasy w rok. To katastrofa, ponieważ nie jesteśmy w stanie dogonić nawet średniaków. Do tego potrzebne są występy w europejskich pucharach, a tych naszym klubom bardzo brakuje - powiedział dyrektor grupy sportowej Deloitte Jacek Bochenek, który odpowiedzialny był za przeprowadzenie V edycji raportu o przychodach polskich klubów pt. "Polska Liga Finansowa". - Wyraźnie widać, że głównym celem polskich klubów jest zdobycie mistrzostwa Polski. Potem jednak brakuje koncepcji jak to mistrzostwo skapitalizować. To niepokojąca tendencja, ponieważ regularna gra w europejskich pucharach to jedyna ścieżka, która pozwoli zmniejszyć dystans do czołówki. W wygenerowaniu zysków na pewno pomogły natomiast nowe stadiony i większa frekwencja, choć główne areny na Euro 2012 nie są jeszcze gotowe - dodał Bochenek. Kolejnym problemem ekstraklasy jest zbyt wysoki poziom płac, który nie powinien przekraczać 60 procent w stosunku do przychodów. - Jesteśmy zbyt hojni dla naszych drużyn w kontekście tego, co prezentują na boisku. Ponad połowa klubów przekracza 80 procent w stosunku do przychodów - argumentował Sencio. Jak pokazuje kolejne badanie, nakłady finansowe nie przekładają się na sukces sportowy. Najgorzej w tym rankingu wypadli Lech i Legia, które poniosły duże koszty, a zajęły odpowiednio piąte i trzecie miejsce. Najwięcej zespołów znalazło się natomiast w przedziale finansowym pomiędzy 8 a 13 mln zł. - To oznacza, że niemal za tę samą kwotę można spaść z ekstraklasy i zostać mistrzem kraju. W klubach jest zbyt mało profesjonalizmu, bo 5-6 nieudanych transferów powoduje ogromne straty. Kończy się czas sprowadzania zawodników, którzy mają kartę na ręku. Bez dobrych piłkarzy ciężko będzie zapełnić stadiony. Przecież nikt nie przyjdzie do teatru, jeśli nie będzie w nim dobrych aktorów - podsumował Bochenek.