Po porażce tydzień temu w Warszawie z Legią przewaga Rakowa nad tą drużyną zmalała do sześciu punktów. Zespół ze stolicy jest na fali wznoszącej i każde potknięcie częstochowian z pewnością będzie chciał wykorzystać. Drużyna trenera Marka Papszuna, którego zabrakło na ławce z powodu nadmiaru żółtych kartek, grała przed spotkaniem Legii. Z jednej strony była pod presją, by nie stracić punktów, z drugiej wygraną w Radomiu mogła wytworzyć presję na warszawianach. Tyle że ekipa Kosty Runjaicia miała teoretycznie najłatwiejszego rywala - najgorszy zespół ligi - Miedź Legnica. Od początku goście zaatakowali. Osiągnęli przewagę, ale nie było dogodnych sytuacji. Za to wystarczył daleki wyrzut z autu, by napędzić stracha wicemistrzom Polski. Damian Jakubik zza linii bocznej posłał piłkę w pole karne przedłużył ją Raphael Rossi, ale w ostatniej chwili wybił ją Stratos Svarnas. To był mocny sygnał ostrzegawczy ze strony Radomiaka. Męczarnie Rakowa, kontry Radomiaka W 21. minucie Raków z powodu kontuzji stracił podstawowego obrońcą - Milana Rundicia, którego zastąpił Tomas Petrasek. To nie wpłynęło na gości. Raków się rozpędzał, ale brakowało precyzji i staranności. Okazje mieli Bartosz Nowak (złe przyjęcie), Vladislav Gutkovskis (przegrany pojedynek z Rossim) czy Ben Lederman (zablokowany strzał). Minęło ponad pół godziny, a lider Ekstraklasy nie stworzył bramkowej sytuacji. Pierwszy celny strzał oddał dopiero w 40. minucie, ale uderzenie Frana Tudora nie zaskoczyło Gabriela Kobylaka. Po zmianie stron nadal grę prowadził Raków, ale wciąż brakowało dokładności. Źle zagrywali Jean Carlos, Ivi Lopez czy Tudor. Z drugiej strony Radomiak czekał na kontratak i miał okazje, ale też nie potrafił dobrze wykonać ostatniego podania (np. Semedo), by stworzyć bramkową sytuację. Obie drużyny próbowały strzałów, ale robiły to niecelnie (Lopez) lub byli blokowani (Alves). W 68. minucie niewiele brakowało, by złe wybicie przez Vladana Kovacevicia miało konsekwencje. Dośrodkowanie Dawida Abramowicza zamieniło się w strzał, ale przeleciało nad poprzeczką. Raków zaczął zamykać rywali na ich połowie. Sporo ożywienia wniosło wejście Marcina Cebuli. Tyle że to Radomiak zdobył gola. Luis Machado zabrał piłkę Svarnasowi, podał do Abramowicza, ten zagrał w pole karne, a Daniel Pik trafił do siatki. Piłkarze Rakowa rzucili się z ogromnymi pretensjami do sędziego, że nie odgwizdał faulu na Greku. W efekcie czerwoną kartkę dostał rezerwowy Patryk Kun. Jarosław Przybył sprawdził sytuację i rzeczywiście gola słusznie nie uznał. W końcówce to gospodarze byli groźniejsi, ale bramki nie padły.