To miał być egzamin dojrzałości dla Pogoni Szczecin pod wodzą Jensa Gustafssona. Szwed musi wciąż zabiegać o zaufanie ze strony kibiców, którzy po słabym początku wiosny (remis i dwie porażki) zaczęli otwarcie krytykować szkoleniowca. Zwycięstwa z Wartą Poznań i Wisłą Płock pozwoliły Gustafssonowi na łyk świeżego powietrza, ale jako prawdziwą weryfikację uznawano starcie z "Medalikami". Podopieczni Marka Papszuna są dla "Portowców" szczególnie niewdzięcznym rywalem. Odkąd bowiem wrócili do Ekstraklasy w 2019 roku, za każdym razem wygrywali w Szczecinie. Gustafsson miał szansę dokonać czegoś, co nie udało się jego poprzednikowi - znaleźć sposób na ogranie Rakowa przed własną publicznością. Było mu o tyle łatwiej, że w tym sezonie grał już z częstochowianami dwukrotnie - w sierpniu na wyjeździe i w listopadzie u siebie w Fortuna Pucharze Polski. W obu wypadkach bez powodzenia, ale za to z zebranymi wnioskami. Pogoń dobrze zaczęła połowę, Raków dobrze skończył Na podstawie dokonanych obserwacji Szwed podjął decyzję, aby nie ustępować pola liderowi Ekstraklasy. "Portowcy" rozpoczęli więc mecz bardzo odważnie. Od pierwszych minut zakładali wysoki pressing i zostawali dużą liczbą piłkarzy na połowie Rakowa. Ich gra wyglądała obiecująco, a ofensywa w składzie Pontus Almqvist - Luka Zahović - Marcel Wędrychowski - Kamil Grosicki mocno naciskała na obrońców. Każdy z wymienionej czwórki dysponuje dużą szybkością, co w pierwszej fazie meczu sprawiało gościom pewne problemy. Nie na tyle jednak duże, aby doprowadzić do straty bramki przez Raków. Szczecinianie robili więc dobre wrażenie, ale na tym koniec. W 39. minucie padł bowiem gol dla Rakowa. Władysław Kocherhin przyjął podanie na skraju pola karnego i znakomicie przymierzył w stronę dalszego słupka bramki. Dante Stipica wyciągnął więc piłkę z siatki po raz pierwszy. Jak się okazało - nie po raz ostatni tego dnia. Były piłkarz Pogoni pogrzebał marzenia "Portowców" W przerwie piłkarze i kibice "Dumy Pomorza" mogli jeszcze łudzić się, że niekorzystną sytuację da się odwrócić. Historia nie przemawiała co prawda za gospodarzami, ale gra w pierwszej połowie pozwalała mieć nadzieję. Wszystko zmienił jednak Jean Carlos, były piłkarz Pogoni, który zimą przeszedł do Rakowa. W Szczecinie nikt nie potrafił wykorzystać do końca możliwości Brazylijczyka z hiszpańskim paszportem, z kolei pod Jasną Górą Papszun szybko trafił do swojego nowego podopiecznego. Ten odwdzięcza mu się z kolei w najlepszy możliwy sposób - wiosną strzelił już trzy gole, a tego ostatniego właśnie w starciu z dawnymi kolegami. W 53. minucie oddał efektowny strzał z dystansu i podwyższył wynik na 2:0. Takiej przewagi częstochowianie nie mogli już wypuścić z rąk. Kolejne zwycięstwo stało się więc faktem. Piłkarze spod Jasnej Góry przedłużyli swoją ligową serię bez porażki do 16 spotkań. Po raz ostatni musieli uznać wyższość rywala 3 września zeszłego roku (0:3 z Cracovią) Jakub Żelepień, Interia