Mecz Widzewa Łódź z Legią Warszawa niesie za sobą ogromny ciężar emocjonalny. Zapewne o wiele bardziej odczuwają go kibice łódzkiej drużyny. Spotkania tego typu są dla nich bowiem powrotem do złotych lat klubu, bądź chociaż do ostatnich dni drużyny w Ekstraklasie. Widzew od kilku lat błąka się po niższych ligach i w obecnym sezonie spotkania Pucharu Polski, sprowadzają do Łodzi drużyny z najwyższej klasy rozgrywkowej. W poprzedniej rundzie podopiecznym Marcina Kaczmarka udało się wyeliminować Śląsk Wrocław. Dzisiejsze spotkanie ma dla kibiców obu drużyn wiele dodatkowych podtekstów. To właśnie Widzewowi Łódź udało się w 1997 roku odebrać mistrzostwo Polski drużynie z Warszawy. Spotkanie przez wielu fanów polskiej ligi jest uważane za jedno z najlepszych w historii naszych rozgrywek ligowych. Obie drużyny miały wówczas świadomość, że wygrana w bezpośrednim pojedynku da im upragnione zwycięstwo w lidze. Legia prowadziła przez wilczą część spotkania, zdobywając bramki w 12 i 57. minucie meczu. Wszystkim obserwatorom starcia wydawało się, że "Wojskowi" mają Widzew na deskach, a zadanie ostatecznego ciosu jest tylko formalnością. Obraz spotkania całkowicie odmienił się w samej końcówce meczu. W 88. minucie Sławomir Majak urwał się środkiem boiska, wbiegł w pole karne i pokonał bramkarza Legii - Grzegorza Szamotulskiego. Drużyna z Łodzi zmasowała swoje ataki i kilka chwil później Rafał Siadaczka zagrał piłkę z bocznej strefy boiska, którą do bramki wpakował Dariusz Gęsior. Legia od razu rzuciła się do ataku. Po ogromnym zamieszaniu w polu karnym, piłka wpadła do siatki, jednak bramka nie została uznana. Remis 2-2 był wynikiem korzystnym dla Widzewa, ale pomimo tego, zawodnicy Franciszka Smudy powiększyli przewagę i tuż przed zakończeniem spotkania zdobyli trzecią bramkę. W rozmowie z TVP Sport popularny "Franz" powiedział, że takie spotkania zdarzają się raz na tysiąc lat. Dla Widzewa nie było to pierwsze zwycięstwo tego formatu. Rok wcześniej drużyna z Łodzi także wygrała mistrzostwo w meczu z Legią, po golu w końcówce spotkania. Od tego czasu starcia pomiędzy drużynami stały się prawdziwym ligowym klasykiem, choć jak potem pokazała historia, losy obu ekip potoczyły się zupełnie inaczej. Obecnie Widzew nadal nie może wrócić na właściwe tory, a drużyna w poprzednim sezonie zaprzepaściła szansę na uwolnienie się od II ligi, przegrywając spotkania z bezpośrednimi rywalami do awansu GKS-em Bełchatów i Olimpią Grudziądz. Dla klubu tego pokroju każdy brak awansu traktowany jest jak porażka. Nic dziwnego, że nowi sternicy drużyny zdecydowali się na kilka głośnych transferów i liczą, że nie powtórzy się wyżej opisana sytuacja. Puchar Polski - wyniki, terminarze, strzelcy Klub z Łodzi wzmocnili bowiem zawodnicy z ekstraklasową przeszłością, tacy jak Wojciech Pawłowski, Mateusz Możdżeń czy powracający po latach Mariusz Robak. Widzew przewyższa także inne kluby na swoim poziomie budżetem, obiektem i medialnością. Nic więc dziwnego, że teoretycznie podopieczni Marcina Kaczmarka są faworytem w każdym ligowym spotkaniu. Sytuacja jest zupełnie inna, gdy przychodzą spotkania pucharowe, gdzie Widzew trafia na drużyny z najwyższego poziomu rozgrywkowego w Polsce. W poprzedniej rundzie drużynie z Łodzi udało się wyeliminować Śląsk. Kibice liczą na kolejny sukces, choć trener klubu na przedmeczowej konferencji uspokajał, że priorytetem Widzewa jest awans do 1 ligi. Kibice Legii uważają, że porażka z Widzewem (w 1997 roku) była zdecydowanie jednym z najgorszych meczów w historii klubu. Legioniści jednak odgryzali się stale w kolejnych latach, wygrywając kolejne ligowe spotkania z Widzewem. Zdarzało im się nawet gromić drużynę z Łodzi, jak miało to miejsce w 2004 roku, gdy "Wojskowi" wygrali aż 6-0, a Widzew pożegnał się wtedy z Ekstraklasą. Dziś Legia przyjeżdża do Łodzi jako faworyt spotkania. Podopieczni Aleksandara Vukovicia nie notują wprawdzie najlepszego sezonu, jednak wygrali ostatnie dwa bardzo ważne spotkania, pokonując 2-1 Lech Poznań i wygrywając aż 7-0 z Wisłą Kraków. Trener Legii ma jednak świadomość, że spotkanie z Widzewem może być bardzo ciężkie dla piłkarzy z Warszawy: - Kiedyś mecze Legii z Widzewem były ligowymi klasykami. Jest to drużyna, która niewiele różni się od kilku drużyn z Ekstraklasy. Są tam zawodnicy, którzy mają ogromne doświadczenie co świadczy o tym, że to groźny zespół. Udało im się zresztą zrobić to, czego nam się nie udało, czyli pokonać Śląsk Wrocław - powiedział na konferencji prasowej Vuković. Dziś stadion przy al. Piłsudskiego ponowie zapełni się do ostatniego miejsca. Na stadionie Widzewa jest to normą, jednak zapotrzebowanie na to spotkanie było ogromne. Na ostatnie 700 wejściówek, które trafiło do wolnej sprzedaży, klub otrzymał cztery tysiące zgłoszeń. Kibice gości otrzymali standardowo ok. 900 biletów, choć chęć przyjazdu do Łodzi zadeklarowało osiem tysięcy osób. Początek spotkania dziś o 20.30. PA