Napisać tylko, że trener Kibu Vicuna zmienił skład to byłoby mało. W porównaniu do niedzielnej jedenastki, która zagrała przeciwko Widzewowi, doszło do rewolucji. Uniknęło jej tylko dwóch piłkarzy - Bartosz Szeliga i Dawid Arndt. W przypadku tego bramkarza trener nie za bardzo miał inne wyjście, bo kontuzje leczy Marek Kozioł. Z kolei Szeliga zagrał w miejsce Adriana Klimczaka, który odpoczywał po derbach Łodzi. Puchar Polski - szansa dla wracających po kontuzji Z drugiej strony nie można było powiedzieć, że wystawił rezerwowych, a raczej rekonwalescentów, którzy po prostu potrzebują minut. Nacho Monsalve był sprowadzony do ŁKS po to, by był podporą defensywy, a dwa miesiące leczył uraz. Na Samuela Corrala w pierwszym składzie i jego bramki ŁKS czekał od lutego. Javi Moreno to kolejny nowy nabytek z przerwy letniej, który dobrze zaaklimatyzował się w zespole, ale i jemu przytrafił się uraz. 20-letni Mateusz Bąkowicz przebojem wdarł się do podstawowego składu. Do szóstej kolejki pierwszy grał od początku, ale doznał kontuzji. Kolejny szukający formy to Ricardinho - opuścił osiem kolejek i cały czas nie odzyskał oczekiwanej dyspozycji. Dlatego tylko z pozoru ŁKS wystawił drugi skład. W porównaniu do szkoleniowca ŁKS trener Dariusz Żuraw zmienił dużo mniej. Ze skłądu, który zremisował z Cracovią zabrakło nieskutecznego Tomasa Zajicia, Ilji Żygulowa, Dawdia Pakulskiego i Patryka Szysza. Tego ostatniego zastąpił Sasa Żivec, który też szuka formy po kontuzji. Zagłębie prowadzi - strzela Starzyński Początek meczu zdecydowanie należał do Zagłębia. Przez dziesięć minut łodzianie zupełnie nie wiedzieli, co się dzieje na boisko. To wystarczyło, by goście objęli prowadzenie. Filip Starzyński wykorzystał doświadczenie i dał się sfaulować Piotrowi Gryszkiewiczowi w polu karnym. Kapitan Zagłębia sam podszedł do piłki i pewnie kopnął na 1:0. Dopiero wtedy ełkaesiacy zaczęli grać. Stworzyli kilka groźnych sytuacji i m. in. po strzale Corala Dominik Hładun z trudem odbił piłkę. Gospodarze dążyli do wyrównania, piłka kilka razy była wstrzeliwana w pole karne, ale obrona Zagłębia grała pewnie. Lubinianie też kilka razy atakowali i po kolejny strzale Starzyńskiego Arndt z wielkim trudem obronił. ŁKS - Zagłebie: było ostro Gra była ostra - kilka razu ucierpieli Łukasz Poręba czy Coral, a sędzia w końcówce czterech zawodników ukarał żółtym kartkami. Po zmianie stron powtórzyła się sytuacja z początku meczu. Znów Zagłębie zaatakowało wysoko i zepchnęło ŁKS do obrony. I ponownie groźnie uderzył Starzyński, ale Arndt pokazał, że szybko się uczy. Po przerwie ŁKS znów na początku miał zastój - taki sam jak w pierwszej połowie. Wtedy Zagłębie miało kilka okazji, by rozstrzygnąć losy spotkania, ale świetnie bronił Arndt. Długo obie drużyny próbowały przechylić szalę na swoją korzyść, ale bramkarze byli w formie. Szczęście Zagłebia w końcówce Okazje miał też ŁKS, a w końcówce meczu zepchnął Zagłębie do momentami rozpaczliwej obrony. Kacper Chodyna wybił piłkę tuż sprzed linii, a Hładun kilka razy potwierdził, że jest w formie. ŁKS - Zagłębie Lubin 0:1 (0:1) Gole: Starzyński (9., karny) ŁKS: Arndt - Bąkowicz, Monsalve (59. Lorenc), Sobociński, Szeliga - Tosik (70. Nowacki) - Moreno, Kuźma (85. Rygaard), Ricardinho, Gryszkiewicz (59. Kelechukwu) - Corral (70. Jurić). Zagłębie: Hładun - Chodyna, Kruk, Pantić, Bartolewski - Żubrowski (67. Żyguliow), Poręba (81. Kłudka) - Starzyński, Daniel (42. Szysz), Żivec (81. Pakulski) - Podliński (67. Zajić). Żółte kartki: Moreno, Kuźma, Sobociński, Tosik - Podliński, Pantić, Żubrowski, Poręba Sędziował: Łukasz Szczech (Warszawa). AK