W Radomiu spotkały się drużyny, którym pozostała już tylko walka o jak najwyższe miejsce, by do kasy klubowej wpłynęło więcej pieniędzy od Canal Plus. Obie drużyny miały po 41 punktów, a wygrana mogła im dać awans nawet na siódmą pozycję. Radomiak obok właśnie Widzewa i Miedzi Legnica to zespół najgorzej grający na własnym boisku. Radomianie zdobyli u siebie tylko 16 punktów, a łodzianie 18. Za to podopieczni trenera Janusza Niedźwiedzia lepiej spisują się w roli gości - 23 punkty. Zresztą jesienią potwierdziła się ta prawidłowość - Radomiak wygrał w Łodzi 3:1. Nie minęło 90 sekund, a gospodarze zrobili krok w kierunku przełamania niemocy u siebie. W Radomiu nie wygrali od początku lutego, a w tym czasie zdobyli tylko jedną bramkę. Po akcji prawą stroną głową uderzył Dawid Abramowicz, ale Henrich Ravas złapał piłkę tuż przed linią. Widzew traci lidera - Radomiak strzela gola W szóstej minucie gospodarze już się nie pomylili. Na 16. metrze stał niepilnowany Frank Casataneda, mocno uderzył i bramkarz Widzewa był bez szans. Łodzianie błyskawicznie się podnieśli - świetne podanie wracającego po kontuzji Fabio Nunesa, dzięki szybkości wykorzystał Ernest Terpiłowski i było 1:1. Częściej prowadził grę i atakował Radomiak, ale wypady Widzewa były groźniejsze. Terpiłowski nawet strzelił drugą bramkę, ale był na pozycji spalonej. Po kolejnym kontrataku Robert Alves w ostatniej chwili uprzedził Mato Milosa, który miałby przed sobą tylko bramkarza. Po chwili mocny strzał z rzutu wolnego Bartłomieja Pawłowskiego na rzut rożny musiał wybić Gabriel Kobylak. W 33. minucie Widzew stracił lidera - z powodu kontuzji boisko opuścił Pawłowski, a zastąpił go Kristoffer Hansen. Potencjał ofensywny łodzian od razu spadł i zaczęli też mieć problemy w defensywie. Najpierw po rzucie wolnym strzał głową Raphaela Rossiego jeszcze Ravas obronił. Jednak tuż przed przerwą po kolejnym dośrodkowaniu uderzył Abramowicz i gospodarze objęli prowadzenie. Po zmianie stron nadal Radomiak dyktował warunki gry i Widzew miał problemy, by stworzyć jakąkolwiek akcję. Blisko gola dla gospodarzy był Daniel Pik, ale Ravas obronił. W 65. minucie gospodarze powinni podwyższyć - Jean Sarmiento dostał świetne podanie od Pika, miał przed sobą tylko Ravasa, ale fatalnie uderzył. Po chwili bramkarz Widzewa obronił strzał Kolumbijczyka. Goście w końcu zaczęli grać trochę lepiej, kilka razy zagrozili bramce przeciwników, ale brakowało strzałów. Za to po kontrataku Radomiaka Lisandro Semedo był sam na sam z bramkarzem, ale Ravas znów się dobrze spisał. Losy meczu rozstrzygnęły się w 85 minucie. Wtedy Castaneda wyłożył piłkę Semedo, który uderzył z pierwszej piłki i tym razem bramkarz Widzewa nie był w stanie skutecznie interweniować.