Debata i decyzja zbiegła się z czasie z zamieszaniem, jakie powstało w związku ze zbliżającymi się mistrzostwami Europy U-17. Okazało się bowiem, że dwa kluby - Pogoń Szczecin i Górnik Zabrze - poważnie rozważają i już sprawdzają możliwość odmowy wysłania swoich zawodników na młodzieżowy turniej, który pod koniec maja odbędzie się na Cyprze. Mają ku temu powód - są poważnie zagrożone wysokimi karami finansowymi za niewypełnienie limitu. Jeśli ich zawodnicy powołani na ten turniej (Adrian Przyborek z Pogoni i Dominik Szala z Górnika) polecą na Cypr, to znaczy, że kluby nie będą mogły z nich skorzystać w końcówce sezonu. To z kolei może wpłynąć na wysokość kary, gdyż ich ewentualna nieobecność oznaczać będzie wyższą karę. Być może PZPN w jakiś sposób pójdzie tym klubom na rękę i doliczy do puli klubowej minuty tych piłkarzy spędzone na meczach reprezentacyjnych, ale jest to kolejny argument za tym, żeby ten przepis w końcu znieść. Niestety, regulacja, która z założenia miała dać bodziec do promowania wychowanków, w praktyce okazała się utopią. Szefowie klubów wciąż wolą ściągać anonimowych i nie podnoszących specjalnie poziomu zawodników z zagranicy niż stawiać na młodzież szkoloną w akademiach. Tych młodych talentów mamy więc jak na lekarstwo, nawet te kluby, które chwalą się nowoczesnymi akademiami (np. Legia) de facto nie oferują im sensownej drogi do pierwszej drużyny. Jeśli więc pojawi się perełka, wtedy dochodzi do takich absurdów, jak w przypadku Przyborka i Szali. Jest to mocny argument za tym, że zmuszanie klubów do pewnych - było nie było - racjonalnych rozwiązań nie ma większego sensu. Niech decydują prawa rynku. Mam nadzieję, że wcześniej czy później zarządzający klubami sami dojrzeją do tego, że inwestowanie i tworzenie zdrowych zasad promocji młodzieży jest w naszych warunkach jedyną sensowną drogą. No chyba, że w naszej piłce zaczną pojawiać się zamożni inwestorzy z krajów arabskich, którzy zagwarantują dopływ ogromnych środków. Na razie na to się nie zapowiada. Dariusz Dziekanowski o procesie sprzedaży akcji Górnika Zabrze: "Obserwuję to z zażenowaniem" Skoro o inwestorach i akademiach mowa, to z zażenowaniem obserwuję przeciągający się w nieskończoność (nie bez powodu) proces sprzedaży akcji klubu Górnika Zabrze przez głównego udziałowca, czyli miejski ratusz. Ostatnio kwestię tę mocno nagłaśniał Lukas Podolski. Były reprezentant Niemiec w swoich wypowiedziach i wpisach w mediach społecznościowych obnażył nieudolność, ale też polityczne kunktatorstwo prezydent Zabrza, Małgorzaty Mańki-Szulik. Wcześniej też publikował zdjęcia znajdującej się w opłakanym stanie infrastruktury tamtejszej akademii. To co się dzieje w Górniku to klasyczny przykład - niestety w naszym kraju wcale nie odosobniony - zaczynania budowy domu od dachu, a nie od fundamentów. Gdyby przez te wszystkie lata publiczne pieniądze szły w tworzenie podstaw zdrowego klubu i akademii, a nie były tylko kroplówką podtrzymującą pierwszą drużynę przy życiu (i przy okazji, a może głównie utrzymującą elektorat, jakim są kibice), to może dziś Górnik też grałby w Ekstraklasie, ale mając silną i zdrową strukturę, a nie chwiejąc się na glinianych nogach. Ten skandaliczny proces, który na bieżąco i w dosadnych słowach opisuje Podolski, powinien skłonić do tego, by w końcu uciąć możliwość finansowania profesjonalnych klubów z publicznych pieniędzy.