Pojedynkiem Puszczy Niepołomice z Zagłębiem Lubin zakończyła się w poniedziałek 20. kolejka PKO BP Ekstraklasy. Każdej z drużyn zależało na zgarnięciu trzech punktów i oddaleniu się od strefy spadkowej. Trzy poprzeczki i gol w ostatniej minucie. Świetna pierwsza połowa na stadionie Cracovii Być może niedzielnego kibica trudno byłoby przekonać do włączenia pojedynku Puszczy Niepołomice z Zagłębiem Lubin, ale walczące o utrzymanie ekipy zgotowały w pierwszej połowie świetne widowisko. Początek starcia ewidentnie należał do gości, bo po zaledwie kilku minutach w poprzeczkę huknął Marek Mróz. Gospodarze szybko się jednak otrząsnęli. Nie minął kwadrans, gdy pod ich naciskiem trafienie samobójcze zaliczyłby Aleks Ławniczak. 25-latek - dość szczęśliwie dla siebie i swoich kolegów - trafił jednak w obramowanie bramki. Poprzeczki były zresztą bohaterkami znacznej części pierwszej odsłony. W 42. minucie trafił w nią jeszcze również Dawid Kurminowski. I gdy wydawało się, że przed przerwą nikt nie zdoła trafić do siatki, do gry wkroczył Michail Kosidis. Puszcza świetnie rozegrała wyrzut z autu, a piłka trafiła na prawe skrzydło. Ostatecznie futbolówka trafiła do Mateusza Stępnia. Ten szybko oddał ją Grekowi, który w ostatniej akcji pierwszej połowy otworzył wynik. Kontrowersja już na początku drugiej odsłony. Sędzia długo się wahał Od razu widać było, że trener Włodarski nie zmarnował przerwy. Już w pierwszej akcji drugiej odsłony Zagłębie wypracowało sobie rzut rożny, a po nim... gościom udało się wyrównać. Po wybiciu futbolówki do strzału złożył się Antoni Klimek. Po bloku wróciła do Kurminowskiego, który z bliska skierował ją do siatki. Sędzia bardzo długo analizował jednak sytuację z pomocą VAR-u. Kością niezgody był Mateusz Wdowiak. 28-latek ewidentnie znajdował się na pozycji spalonej i można było założyć, że jego obecność absorbuje uwagę bramkarza. Ostatecznie arbiter Gryckiewicz zdecydował się uznać gola. Lubinianie poszli za ciosem, choć wydatnie pomógł im Artur Craciun. Rumun fatalnie wybił piłkę, trafiając wprost w rywala. Okazję szybko chciał wykorzystać Mróz, ale z jego uderzeniem poradził sobie Kewin Komar. Bramkarz Puszczy nie miał już jednak nic do powiedzenia przy dobitce Kurminowskiego, który tego dnia był prawdziwym lisem pola karnego. Do ostatniego gwizdka wynik już się nie zmienił. Zagłębie ma wielkie powody do świętowania. Po pierwsze, drużyna wreszcie oddaliła się od strefy spadkowej. Poza tym, ostatnio lubinianie wygrali na boiskach PKO BP Ekstraklasy na początku listopada, więc na ligowy triumf czekali aż trzy miesiące. Cieszyć musi też przebudzenie Kurminowskiego, który w trakcie poniedziałkowego meczu podwoił swój dotychczasowy dorobek. Do tej pory miał bowiem na koncie zaledwie jedną bramkę w tym sezonie Ekstraklasy. Z kolei dla Puszczy było to smutne pożegnanie ze stadionem Cracovii. Zwłaszcza w pierwszej połowie piłkarze trenera Tułacza mieli kilka niezłych szans, ale nie zdołali długo utrzymać prowadzenia. Po 20 kolejkach niepołomiczanie znajdują się pod kreską, tracąc do bezpiecznej strefy dwa punkty.