To było naprawdę świetne widowisko piłkarskie, które trzymało w napięciu do ostatnich sekund. Jeszcze w doliczonym czasie obie drużyny miały świetne okazje do bramek. A wcześniej? Po półgodzinie gry wydawało się, że Legia rozniesie rywala. Początek był co prawda dla Widzewa, ale gospodarze tak zdominowali rywali, że niemal nie schodzili z jego połowy. Trafili jednak tylko raz. Na początku, po zmianie stron też byli lepsi, ale wiele zmienili rezerwowi Widzewa. Łodzianie wyrównali, ale mieli pecha, bo strzelili samobójczą bramkę. Podnieśli się drugi raz, a punkt uratował lider drużyny Bartłomiej Pawłowski. Niedosyt Widzewa, rozczarowujący wynik dla Legii - Dzisiaj wygrała piłka. To było dobre spotkanie, jeśli chodzi o piłkarską stronę. Oba zespoły chciały grać otwarty futbol - podkreślał Janusz Niedźwiedź, trener Widzewa. - Obie drużyny stworzyły podobną liczbę sytuacji bramkowych. Żałujemy ostatnich sytuacji, bo mogło się skończyć historycznie. Remis jest sprawiedliwy, ale czujemy lekki niedosyt Podobnie uważa Kosta Runjaić, szkoleniowiec Legii. Remis dla niej to jednak powiększenie straty do lidera Rakowa Częstochowa, która wzrosła do dziewięciu punktów. - Końcowy wynik jednak rozczarowujący. W drugiej połowie zaprezentowaliśmy się o wiele gorzej. Nie wykorzystaliśmy okazji, a sami straciliśmy dwie bramki. Piątkowy mecz był pełen emocji, ale też respektu dla przeciwników. Widzew będzie walczył do ostatnich kolejek o wysokie miejsce. Życzę im wszystkiego, co najlepsze - stwierdził. Widzew dwa razy odrabiał straty i usłyszał wiele komplementów za pokazany charakter. Choć zespól jest w czołówce tabeli, Mateusz Dróżdż, prezes klubu napisał na twitterze z uśmiechem: "Chyba się utrzymaliśmy". Nie jest jeszcze pewny, bo po rundzie jesiennej trener niedźwiedź mówił, że do utrzymania jest potrzebne 40 punktów. Łodzianie mają ich 36. "Jest niedosyt, ale to motywuje do jeszcze cięższej pracy." - napisał.