Zobacz zapis tekstowej relacji na żywo z tego meczu Tutaj znajdziesz zapis relacji na żywo na urządzenia mobilne W poprzedniej rundzie Raków wygrał z trzecioligową Victorią Sulejówek 4-0, zaś Lech pokonał aktualnego wicelidera pierwszej ligi ŁKS 1-0 po bramce strzelonej w 120. minucie przez Joao Amarala. Częstochowianie zaczęli we wtorek z wysokiego "C". Gospodarze od początku zaatakowali, co przyniosło natychmiastowy skutek. W trzeciej minucie Andrzej Niewulis zagrał dalekie podanie do Macieja Domańskiego, ten podał do Miłosza Szczepańskiego, który uderzył z ponad 20 metrów. Piłka zatoczyła parabolę i wpadła pod poprzeczkę bramki! Częstochowianie poszli za ciosem. Chwilę później po centrze Patryka Kuna z lewej strony, z bliska "główkował" Sebastian Musiolik, ale wprost w ręce Jasmina Buricia. Następnie mieliśmy groźną centrę, która przeszła wzdłuż bramki, a w 16. minucie na prawym skrzydle Piotr Malinowski rozegrał piłkę ze Szczepańskim, który ją dośrodkował, ale Musiolik nie zdążył z wykończeniem. Lech miał kłopoty. Mimo że trener Ivan Djurdjević postawił tym razem na dwóch napastników - Christiana Gytkjaera i Doniego - oni byli praktycznie bezrobotni. Duńczyk, żeby mieć kontakt z piłką, w jednej akcji cofnął się aż gdzieś na 20. metr od własnej bramki. Raków był cały czas groźny. W 21. minucie znowu dalekie podanie Niewulisa, które wybił Dimitrios Goutas. Piłka spadła jednak pod nogi Domańskiego, a ten uderzył zza pola karnego, ale Burić ją odbił. "Kolejorz" powoli zaczął przedostawać się pod pole karne rywala. Sygnał do ataku dał Pedro Tiba. Portugalczyk oddał dwa groźne strzały - pierwszy minimalnie niecelny, natomiast przy drugim na posterunku był Jakub Szumski. Po pół godzinie Lech przeprowadził składną akcję. Wołodymyr Kostewycz zagrał spod linii bocznej do Macieja Gajosa, który prostopadłym podaniem uruchomił Doniego. Uderzenie hiszpańskiego napastnika obronił Szumski. Po zmianie stron wydawało, że to Lech przejmie inicjatywę, ale to były tylko pozory. Znowu lepiej prezentowali się gospodarze. W 57. minucie strzał Domańskiego został zablokowany, piłka trafiła do Szczepańskiego, który znalazł jeszcze na prawej stronie Malinowskiego, ale dośrodkowanie tego ostatniego wylądowało w rękach Buricia. Piłkarze Rakowa rozgrywali piłkę, a rywal w większości przypadków tylko się temu przyglądał. "Medaliki" mogły rozstrzygnąć sprawę w 72. minucie. Na prawej stronie piłkę bardzo szybko rozegrali Domański i Daniel Bartl, ten pierwszy dośrodkował, a Szczepański z bliska wpakował ją do siatki. Radość wśród kibiców Rakowa nie trwała jednak długo. Do sprawy włączył się system VAR. Sędzia Piotr Lasyk poszedł oglądać całą akcję na monitorze i jednak uznał, że bramki nie będzie. Spalony przy podaniu Domańskiego do Szczepańskiego, jak wyglądało na pierwszy rzut oka? Wcale nie. Okazało się, że na środku boiska Bartl uderzył ręką w twarz Kostewycza. Lech zawiódł na całej linii. W drugiej połowie jego piłkarze praktycznie nie zagrozili bramce Szumskiego. Można odpaść z rozgrywek Pucharu Polski, ale nie w takim stylu. Po meczu piłkarze "Kolejorza" przez kilka minut tłumaczyli się z postawy przed swoimi kibicami, których około 200 przyjechało do Częstochowy. Na meczu byli obecni selekcjoner reprezentacji Polski Jerzy Brzęczek i trener reprezentacji do lat 20 Jacek Magiera, którzy są wychowankami Rakowa. Paweł Pieprzyca Raków Częstochowa - Lech Poznań 1-0 (1-0). Raport meczowy Bramka: 1-0 Milosz Szczepański (3.). Sędziował Piotr Lasyk (Bytom). Żółte kartki: Arkadiusz Kasperkiewicz - Wołodymyr Kostewycz, Łukasz Trałka. Widzów 4000. Zobacz zestaw par 1/16 finału Pucharu Polski - Dzisiaj w Częstochowie mamy święto piłki nożnej. Pokonaliśmy czołową drużynę ekstraklasy w obecności kompletu widzów i nieskromnie powiem, że wygraliśmy w pełni zasłużenie. Byliśmy drużyną lepszą, ale pamiętajmy, że wciąż jesteśmy w pierwszej lidze. I chociaż jesteśmy jej liderem to do ekstraklasy dzieli nas jeszcze długa droga i czeka na dużo pracy. Teraz jestem dumny ze swojej drużyny i dziękuję kibicom za stworzenie kapitalnej atmosfery na stadionie. Wszyscy moi zawodnicy zasłużyli na pochwałę i dziękuję im za wysiłek włożony w ten mecz - powiedział Marek Papszun, szkoleniowiec Rakowa. - Mieliśmy obowiązek awansować, ale niefortunny początek i szybko stracona bramka podcięła skrzydła moim zawodnikom. Potem mieliśmy okazje do wyrównania, ale żadnej nie udało się wykorzystać. Raków przetrzymał nasze ataki, a w drugiej połowie panował nad sytuacją, mimo że dokonałem ofensywnych zmian. Niestety nie przyniosły one efektu. Mamy problemy z mentalnością zespołu i mamy kryzys, z którego musimy wyjść. Jednak żeby to osiągnąć musimy nie tylko ciężko pracować, ale też chyba dokonać pewnych zmian kadrowych. Najpierw muszę porozmawiać ze wszystkimi zawodnikami - ocenił Ivan Djurdjević, trener Lecha.