Wszystkie weekendowe mecze ułożyły się po myśli piłkarzy Śląska Wrocław. Pięć czołowych drużyn ligi zrobiło podopiecznym Jacka Magiery przedświąteczny prezent. Po remisach Jagiellonii, Rakowa, Legii oraz po porażkach Lecha i Pogoni, wrocławianie mogli odskoczyć od wicelidera nawet na odległość pięciu punktów i zapewnić sobie tytuł mistrza jesieni. Ostatni raz udało się to im 12 lat temu, w sezonie, który zakończył się ostatnim mistrzostwem kraju. Półtorej godziny przed meczem Radomiak poinformował o rozstaniu z dotychczasowym trenerem Constantinem Galcą i jego asystentami. Zwolnienie szkoleniowca wydawało się nieuchronne, jednak komunikat opublikowano tuż przed samym spotkaniem. Kibice z Radomia musieli być w szoku. W starciu ze Śląskiem drużynę poprowadził trener rezerw - Maciej Lesisz. Radomiak - Śląsk. Pedro Henrique zmarnował rzut karny Śląsk zaczął odważnie. Już w 2. minucie Mateusz Żukowski oddał strzał na bramkę Radomiaka, ale piłka zatrzymała się tylko na bocznej siatce. Po tym początku lider PKO Ekstraklasy trochę się cofnął i oddał pole do popisu gospodarzom. W 12. minucie Pedro Henrique przewrócił się w polu karnym wrocławian po kontakcie z Patrykiem Janasikiem. Sędzia nie dostrzegł przewinienia, nakazując grać dalej. Siedem minut później Piotr Lasyk już wskazał na jedenasty metr po faulu Petra Pokornego na Leandro Rossim. Brazylijski skrzydłowy ograł kilku przeciwników, wbiegł w pole karne, gdzie nadział się na nogę Słowaka. Do piłki podszedł najskuteczniejszy strzelec Radomiaka, czyli Henrique, ale tym razem przegrał pojedynek z Rafałem Leszczyńskim. Napastnik Zielonych się nie popisał. Uderzył po ziemi i dość blisko środka bramki. Leszczyński pewnie chwycił piłkę. Był to już drugi zmarnowany rzut karny przez Brazylijczyka. Najaktywniejszym ofensywnym piłkarzem w szeregach Śląska był Żukowski, ale najgroźniejszy strzał oddał Janasik. W 38. minucie dopadł do wybitej futbolówki i huknął z dystansu bardzo blisko okienka. Gdyby miał trochę lepiej ustawiony celownik, Albert Posiadała raczej byłby bez szans. Erik Exposito obudził się w drugiej połowie W pierwszej części gry Śląsk na bramkę Radomiaka nie oddał ani jednego celnego strzału. Mało widoczny był lider klasyfikacji strzelców - Erik Exposito. Snajper gości po zmianie stron się obudził. Wywalczył faul na siedemnastym metrze, postraszył strzałem z rzutu wolnego. Radomiak nie skorzystał z tych sygnałów ostrzegawczych, za co w 55. minucie został skarcony. Exposito wyprowadził Śląsk na prowadzenie, choć w pobliżu piłki było aż pięciu piłkarzy z Radomia. Żaden z nich nie zablokował uderzenia. Szybko Śląsk mógł podwyższyć wynik, natomiast fatalnym pudłem popisał się Petr Schwarz. Po dośrodkowaniu w pole karne gospodarzy Janasik wstrzelił piłkę w okolice linii i Schwarz z metra skiksował. Trener Lesisz, widząc, że mecz powoli wymyka się jego drużynie spod kontroli, postanowił wprowadzić na boisko Ediego i Lisandro Semedo. W ostatnich kilkunastu minutach Radomiak zaatakował. Radomiak Radom - Śląsk Wrocław 0:1 Goście mogą mówić o szczęściu, że dowieźli zwycięstwo. W ostatnich kilkunastu minutach Radomiak zaatakował. Goście mogą mówić o szczęściu, że dowieźli zwycięstwo do końcowego gwiazdka. Henrique po dośrodkowaniu trafił po główce w poprzeczkę. Aż przypomniał się mecz z Cracovią, kiedy piłka po strzale tego napastnika trzy razy zatrzymała się na poprzeczce i raz na słupku. Ponadto, Henrique miał jeszcze jedną dobrą okazję, jednak uderzenie zostało zablokowane, a strzał Rafała Wolskiego zza pola karnego złapany przez Leszczyńskiego. Śląsk wygrał 1:0 i zapewnił sobie tytuł mistrza jesieni w PKO Ekstraklasie. Sebastian Zwiewka, INTERIA