Trener Kosta Runjaić w porównaniu z czwartkowym meczem z norweskim Molde (2:3) dokonał pięciu zmian w wyjściowej jedenastce. Rotacji należało się spodziewać, ponieważ rewanż przy Łazienkowskiej odbędzie się już za cztery dni. Legia chce łączyć grę na dwóch frontach (z Pucharu Polski odpadła na etapie 1/8 finału po porażce z Koroną Kielce) jak najdłużej, bo to oznaczałoby przejście do kolejnej rundy Ligi Konferencji Europy. Mecz w stolicy można było określić starciem Dawida z Goliatem. Do Warszawy przyjechała drużyna z 12-tysięcznych Niepołomic (Puszcza domowe mecze rozgrywa w Krakowie na stadionie Cracovii), dla której jest to debiutancki sezon na boiskach PKO Ekstraklasy. Na tym etapie sezonu podopieczni Tomasza Tułacza prezentują się najlepiej z beniaminków i - choć wpadli tydzień temu do strefy spadkowej - to są w kontakcie z kilkoma zespołami z bezpiecznej strefy. Legia - Puszcza. Niespodziewane prowadzenie beniaminka w Warszawie Zgodnie z oczekiwaniami Legia była częściej w posiadaniu piłki, ale w grze warszawian zabrakło elementu zaskoczenia. Legioniści rozgrywali swoje akcje zbyt wolno, by zagrozić gościom. Dobrze ustawiona Puszcza przerywała próby gospodarzy i w zasadzie tak upłynęły dwa pierwsze kwadranse. Kibicom w pamięci mogły zapaść dwa strzały Morishity, którego techniczne uderzenie - z niezłej pozycji - okazało się niecelne, a drugie - już z dystansu - złapał Zych. Jeszcze w pierwszej połowie swój udział w meczu zakończył jeden z najbardziej doświadczonych piłkarzy Puszczy - Mateusz Cholewiak, który w sezonach 2019/20-2020/2021 dwukrotnie zdobył z Legią mistrzostwo kraju. Tym razem 34-latek boisko opuścił na noszach. Nie był zdolny do gry po pojedynku powietrznym z Marco Burchem. Sędzia przerwał grę i pokazał stoperowi Wojskowych żółtą kartkę. Gospodarze próbowali wyjść na prowadzenie, kilka uderzeń zostało zablokowanych przez niepołomiczan, którzy sensacyjnie wyszli w Warszawie na prowadzenie! Pierwszy strzał okazał się nie tylko celny, ale także zabójczo skuteczny! Po dośrodkowaniu z prawej strony Artur Craciun zgrał piłkę do Michała Koja, który silnym uderzeniem z kilku metrów pokonał Kacpra Tobiasza. Zawiedli się ci, którzy oczekiwali zmian w składzie Legii od 46. minuty. Runjaić pozostawił całą jedenastkę na murawie. Jego podopieczni dominowali, ale w poczynaniach stołecznych było więcej niedokładności niż pomysłu. Bardzo dobrą okazję miał Blaz Kramer, jednak nie trafił w bramkę. Celnie uderzył z kolei Rafał Augustyniak, ale jego próbę odbił bramkarz niepołomiczan. O wielkim szczęściu kibice z Warszawy mogli mówić w 54. minucie, kiedy rezerwowy Puszczy Artur Siemaszko popędził lewym skrzydłem i genialnie dograł piłkę na głowę Artura Craciuna, który spudłował. Dwubramkowa przewaga mogła przybliżyć beniaminka do sukcesu w stolicy, a w szeregach gospodarzy wprowadziłaby jeszcze większą nerwowość. Kosta Runjaic coraz bardziej ryzykował Trener "Wojskowych", widząc bezradność swojej drużyny, zdecydował się na zmiany i z minuty na minutę coraz mocniej ryzykował. Runjaic wprowadził na plac gry m.in. dwóch ofensywnych piłkarzy: Marca Guala, Tomasa Pekharta i Macieja Rosołka (weszli oni za: Bartosza Kapustkę, Blaza Kramera oraz Artura Jędrzejczyka. Mimo tych zmian defensywa Puszczy była szczelna, Legia nie potrafiła jej złamać. Po jednej z akcji doszło do przepychanek. Legionistom puściły nerwy, gdy Kamil Zapolnik sfaulował Morishitę. Oprócz Zapolnika żółte kartki obejrzeli: Josue, Jędrzejczyk i Jakub Bartosz. Czas uciekał. Wydawało się, że sensacja stanie się faktem, ale Legia w końcu trafiła do siatki. W 86. minucie Rosołek wykorzystał zamieszanie w polu karnym beniaminka i wyrównał stan meczu.Sędzia Wojciech Myć do drugiej połowy doliczył sześć minut. Jedynym próbującym zmienić wynik zespołem była Legia, ale remis 1:1 utrzymał się do końcowego gwiazdka. Sebastian Zwiewka, INTERIA