Pogoń Szczecin spodziewała się w sobotę relatywnie łatwego zadania. "Portowców" czekał wyjazd na stadion Motoru Lublin, który miał na koncie dwie porażki z rzędu. Co za sceny w Lublinie, Pogoń przyjęła trzy gole przed przerwą Ledwie przed tygodniem Motor Lublin otrzymał srogą lekcję futbolu od Cracovii, przegrywając 2:6. Nic zatem dziwnego, że gracze Pogoni Szczecin byli faworytami sobotniej delegacji do województwa lubelskiego. Gospodarze zaliczyli jednak spektakularną pierwszą połowę. Już w ósmej minucie dobrze zafunkcjonował ich wysoki pressing. Samuel Mraz idealnie dojrzał wybiegającego Michała Króla, a ten spokojnie ustrzelił swoją pierwszą bramkę w historii występów w PKO BP Ekstraklasie. To nie był koniec popisów Motoru. W 28. minucie Mraz z asystenta zmienił się w egzekutora, wykorzystując dogranie Pawła Stolarskiego z prawej strony. Pogoń zdołała złapać kontakt za sprawą Kamila Grosickiego, ale radość gości nie potrwała długo. Po zaledwie minucie dwubramkowe prowadzenie dla swojego zespołu odzyskał Król. Nieudana pogoń Pogoni. Przepiękny gol Biczachcziana nie wystarczył W przerwie trener Kolendowicz ewidentnie wpłynął na swoich podopiecznych, bo Pogoń wybiegła na murawę zmotywowana do odwrócenia losów spotkania. Szczecinianie często przebywali na połowie przeciwnika, ale nie byli w stanie stworzyć sobie groźnej okazji. Tymczasem pierwsza wycieczka Motoru pod wrogie pole karne przyniosła dobry efekt. Sergi Samper przełożył sobie rywala, po czym oddał piękny, techniczny strzał, który zatrzymał się na poprzeczce. Na odpowiedź gości trzeba było czekać aż do 63. minuty. Do rzutu wolnego podszedł wprowadzony w przerwie Wahan Biczachczian i przepięknym uderzeniem dał nadzieję swoim kolegom. Motor był jednak w sobotę nie do pokonania. Na kwadrans przed końcem do siatki trafił kolejny rezerwowy. Jacques Ndiaye Mbaye potrzebował zaledwie jednego kontaktu z piłką, by wpisać się na listę strzelców. Senegalczyk sprytnie posłał piłkę do siatki po podaniu Mathieu Scaleta. W końcówce krew zagotowała się u graczy gości, gdy Leo Borges wpadł do strefy technicznej Motoru. Po krótkiej przepychance między członkami obu drużyn sędzia doprowadził jednak uczestników do porządku. Arbiter zdecydował się nawet na pokazanie po jednej czerwonej kartce członkom obu zespołów. Po stronie gości boisko opuścić musiał kierownik drużyny, zaś u gospodarzy ukarano trenera przygotowania fizycznego. To zdarzenie nie pomogło "Portowcom"; do ostatniego gwizdka wynik już się nie zmienił. Motor zaprezentował się fantastycznie i zasłużenie wygrał 4:2, przerywając serię porażek. Ten wynik oznacza, że strata Pogoni do liderującego Lecha Poznań nadal wynosi dziewięć punktów. Należy jednak pamiętać, że "Kolejorz" swoje spotkanie w 14. kolejce rozegra dopiero w sobotę wieczorem.