Górnik Zabrze przystępował do piątkowej rywalizacji może nie z nożem na gardle, ale bez wątpienia z silnym pragnieniem zwycięstwa. W dwóch pierwszych kolejkach podopieczni Jana Urbana zaliczyli bowiem porażkę z Lechem Poznań i remis z Puszczą Niepołomice. Należy jednak pamiętać, że oba te spotkania rozegrali na wyjeździe. Teraz, w trzeciej kolejce, wystąpili natomiast przed własną publicznością. Pogoń Szczecin imponowała natomiast od początku sezonu siłą ofensywy. W dwóch kolejkach "Portowcy" zdobyli pięć bramek. Przełożyły się one na zwycięstwo 3:0 z Koroną Kielce i remis 2:2 z Zagłębiem Lubin. W Zabrzu chcieli pójść za ciosem - tyle że to miasto jest dla nich od dawna wyjątkowo niegościnne. Wygrali w nim bowiem ledwie raz w historii - w 2006 roku. Górnik - Pogoń: To mógł być atomowy początek Pierwszy gol meczu mógł paść już w 15. sekundzie. Górnik zaczął grę od środka boiska i natychmiast przeniósł piłkę w okolice pola karnego przyjezdnych. Tam przyjął ją Lukas Ambros i oddał groźny strzał. Niewiele zabrakło Czechowi do szczęścia. W kolejnych minutach zabrzanie zepchnęli Pogoń do obrony. Nie było jednak konkretów. Ulewa nie przeszkodziła gospodarzom. Cenne przełamanie w Lubinie, 18-latek bohaterem Kibice szczecinian mogli być zaniepokojeni. Ich ulubieńcy nie przypominali samych siebie. Byli pasywni, nie potrafili odgryźć się gospodarzom, nie mieli pomysłu na akcje zaczepne. Filary zespołu - Kamil Grosicki i Efthymios Koulouris - pozostawały natomiast niewidoczne. W 23. minucie Górnik stanął przed świetną okazją na otwarcie wyniku. Fredrik Ulvestad sfaulował przed polem karnym Lukasa Podolskiego, a sędzia podyktował rzut wolny w niebezpiecznej odległości od bramki. Stały fragment wziął na siebie Erik Janza, ale trafił w mur. Dobitka Podolskiego nie była natomiast wyzwaniem dla Valentina Cojocaru. Miejscowi kibice - wyraźnie stęsknieni za meczami u siebie - odpalali w trakcie gry wyjątkowo dużo pirotechniki. Zadymienie było tak gęste, że sędzia Szymon Marciniak zmuszony był do kilkukrotnego przerywania gry. W konsekwencji pierwsza połowa trwała aż 53 minuty. Gole jednak w tym czasie nie padły. Ekstraklasa: Luka Zahović pokarał byłą drużynę W wywiadzie w przerwie meczu na antenie Canal+ Grosicki był krytyczny wobec siebie i drużyny. Zapowiedział, że w szatni padną mocne słowa, które miały pobudzić "Portowców". Pierwsze minuty po zmianie stron na nic takiego jednak nie wskazywały. Nadal to Górnik był stroną dominującą, a Pogoń cieniowała. Nagła decyzja, mecz Ekstraklasy przełożony. Dwa dni przed terminem Widział to też trener Jens Gustafsson, który po 70 minutach podziękował swojemu kapitanowi za grę. "Grosik" opuścił boisko, a jego miejsce zajął Joao Gamboa. Tymczasem na stadionowym zegarze wciąż utrzymywał się wynik 0:0. Gamechangerem okazało się wpuszczenie przez Jana Urbana Luki Zahovicia. Słoweniec, były piłkarz Pogoni, pojawił się na murawie w 81. minucie. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Ledwie dwie minuty później napastnik pokonał Cojocaru sprytnym lobem. Zahović boleśnie pokarał więc swój były klub. W Szczecinie postawiono na nim krzyżyk, tymczasem on popisał się kapitalnym uderzeniem. I jak się okazało - zapewnił Górnikowi zwycięstwo 1:0. Więcej goli już bowiem nie było. Jakub Żelepień, Interia