Choć często spotkania awizowane jako "hity PKO BP Ekstraklasy" zawodzą, tym razem przy Bułgarskiej obserwowaliśmy świetne spotkanie. Zwłaszcza zawodnicy Lecha Poznań długimi fragmentami potrafili zachwycić. Pierwsza połowa, która mogłaby emocjami obdarować całą kolejkę Często w spotkaniach PKO BP Ekstraklasy trudno po pierwszej połowie wyróżnić dwie akcje w ofensywie. W niedzielę Lech Poznań postawił jednak na ofensywę od pierwszej minuty i właściwie co chwilę obserwowaliśmy groźne sytuacje. Już w drugiej minucie oko w oko z Valentinem Cojocaru stanął Mikael Ishak, ale kapitan "Kolejorza" przegrał ten pojedynek. Szwed po chwili miał okazję do "powtórki", ale tym razem w ostatniej chwili z interwencją zdążył Benedikt Zech. W odpowiedzi Leonardo Koutris odnalazł dośrodkowaniem Alexa Gorgona, ale jego strzał głową nie mógł zagrozić Bartoszowi Mrozkowi. Z minuty na minutę Lech się rozkręcał, a i Pogoń Szczecin wykorzystywała rzadkie szansy na kontry. W efekcie takiego otwartego pojedynku oglądaliśmy jeszcze kilka dobrych akcji, w których pierwsze skrzypce często grali Joel Pereira czy Afonso Sousa. Zresztą, to właśnie ten duet doprowadził do tego, że "Portowcy" całą drugą odsłonę musieli grać w osłabieniu. Po podaniu od obrońcy gracz z numerem 7 świetnie się urwał, a Zech ratował się wślizgiem. Pierwotnie otrzymał od arbitra żółtą kartkę, ale po konsultacji z VAR-em jej kolor zmienił się na czerwony. Jedno jest pewne - była to pierwsza połowa, o której fani Ekstraklasy marzą za każdym razem, gdy włączają telewizor. Oglądaliśmy polot Lecha, a i Pogoń potrafiła rzadko, acz groźnie ukąsić. Jedyne, czego zabrakło, to bramki. Lech wreszcie wykorzystał przewagę, "Kolejorz" górą w hicie Widać było, co trener Frederiksen powiedział swoim podopiecznym w przerwie. Trzeba było jak najszybciej wykorzystać przewagę - i tę wynikającą z samej gry, jak i z posiadania o jednego zawodnika więcej - i wyjść na prowadzenie. W pierwszych kilku minutach Pogoń kilka razy znalazła się w tarapatach. Najpierw piłkę z linii wybijał Linus Wahlqvist, a dosłownie po chwili przepięknym wykończeniem popisał się Ishak - tyle, że Szwed znajdował się na spalonym. Wynik bezbramkowy nie utrzymał się jednak długo. W 55. minucie po raz kolejny przyspieszył Sousa. Sklepał z Danielem Hakansem, po czym oddał strzał z lewej strony pola karnego i wreszcie wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Poznaniacy kreowali kolejne okazje, ale w 71. minucie mogła ich spotkać przykra niespodzianka. Po jednej z pierwszych akcji zaczepnych Pogoni w drugiej połowie piłka trafiła do Adriana Przyborka, ale 17-latek został w ostatniej chwili zablokowany. W odpowiedzi do siatki po raz drugi trafił Sousa, ale tym razem Portugalczyk znajdował się na spalonym. Kilka chwil później było już jednak 2:0. Ishak precyzyjnie rozprowadził kontrę, rozgrywając do Aliego Gholizadeha. Irańczyk podciągnął akcję z piłką, po czym precyzyjnym strzałem podwyższył prowadzenie "Kolejorza". Warto podkreślić, że pod wodzą Frederiksena Gholizadeh ewidentnie odżył. Niedawno zanotował pierwszą asystę w PKO BP Ekstraklasie, a teraz mógł cieszyć się z debiutanckiego trafienia w niebieskich barwach. Do ostatniego gwizdka sędziego wynik już się nie zmienił. Gospodarze mają sporo powodów do zadowolenia. Pewnie wygrali hit kolejki, a zwłaszcza w pierwszej połowie prezentowali się zjawiskowo, choć nie udało im się wówczas znaleźć drogi do bramki. Zdobyte trzy punkty oznaczają też, że poznaniacy zajmują teraz pierwsze miejsce w tabeli; wyprzedzają Cracovię lepszym bilansem bramkowym.