Przez pierwsze pół godziny spotkania rozgrywanego na Łazienkowskiej mistrzowie Polski osiągnęli sporą przewagę i mogli prowadzić nie tylko 1-0, ale nawet trzykrotnie wyżej. Paradoksalnie losy meczu odwróciły się w momencie, w którym Legia .... straciła zawodnika: w 43. min czerwoną kartkę zobaczył Maciej Rybus. Fakt gry w "dziesiątkę" skonsolidował warszawian i nieco rozleniwił piłkarzy "Kolejorza", którzy chcieli drugą połowę wygrać na stojąco. A to się nie udało i zupełnie zasłużenie drugiego gola, na wagę trzech punktów dla Legii strzelił głową Bruno Mezenga. Roman Kołtoń, felietonista INTERIA.PL: - Lech popełnił straszny błąd, który może zaważyć nawet na całym sezonie. Mówi się, że mistrza Polski wyłania 28.-29. kolejka, a wszystko przecież może się rozstrzygnąć wcześniej. Mistrz Polski przegrał nie tylko przez niewykorzystane sytuacje w I połowie, ale też przez złe podejście do II połowy, bo "Kolejorz" nagle zaczął grać na stojąco. Legia nie grała dobrego meczu, ale wystarczyło, że nie odpuściła. Lech niepokoi, bo nie miał przewagi, nie stwarzał sytuacji w II połowie! Przed przerwą podobał mi się Kriwiec, a później jak cały zespół zgasł. Legia przeskoczyła Lecha w tabeli i wcale "Kolejorz" nie musi wygrać zaległego meczu z Polonią. Lech marnuje sytuacje i to jest niepokojące w kontekście do występów w Lidze Europejskiej. Lech się "zużyje" na LE. Będzie się koncentrował na wyzwaniach takich, jak Salzburg, Manchester City, Juventus i za chwilę może być nie tylko w środku tabeli, a nawet niżej! Paweł Wojtala, były piłkarz Lecha i reprezentacji Polski: - Przeczuwałem to, że Legia może się w tym meczu tylko podnieść, że konfrontacja z mistrzem Polski może jej wyjść na dobre. Prawda jest taka, że Lech z Legii zrobił drużynę. Pozwolił jej wyjść z głębokiego kryzysu. Przegrał na własne życzenie, bo przecież już w pierwszej połowie mógł rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść. Grzegorz Mielcarski, felietonista INTERIA.PL: - Zdecydował charakter, a Lech od pewnego momentu grał jakby chciał wykreować pojedynczych bohaterów. W końcówce pierwszej połowy przestał tworzyć zespół i to zmieniło obraz gry. Legia - przeciwnie - po golu na 1-1 postawiła na grę zespołową. Przykłady na egoistyczną postawę Lecha? Proszę bardzo: nieprzygotowane strzały z dystansu Kriwieca, Peszki z ostrego kąta, Kiełba. To wszystko było wodą na młyn Legii. Legia czekała na kontry i wypracowywała zagrożenie. W pierwszej połowie Lech miał olbrzymią przewagę, ale Legia charakterem, wolą walki zaczęła nadrabiać straty. Trener Lecha Jacek Zieliński popełnił błąd: w momencie gdy Legia straciła Rybusa, powinien wprowadzić drugiego napastnika, bądź po prostu ofensywnego piłkarza, niestety on się na to nie zdecydował. To jest przecież kanon: jak się ma przewagę zawodnika, od razu trzeba wprowadzić kogoś do przodu. W Legii świetnie grał Vrdoljak, a Rybus znów popełnił głupi faul. Legia teoretycznie grała w dziesiątkę, ale jej kibice taki doping stworzyli, że można było odnieść wrażenie, jakby piłkarzy było nawet nie 11, ale i 12! "Cud przy Łazienkowskiej!" - przeczytaj relację z meczu Legia - Lech