Akcja "Małego" przy czwartym golu, gdy z piłką pokonał 60 m, doprowadził do kolizji Iwańskiego z Astizem, nic nie robił sobie z pogoni Radovicia, wpadł w pole karne i strzelił, po czym Cezary Wilk dopełnił formalności, była w stylu najlepszych Wayne'a Rooneya. Szacunek od fana derbowego rywala "Mały" ma ostatnio dobry okres. W derbach z Cracovią wygrywał sporo pojedynków i wytrzymał presję bluzgających mu trybun, nie dał się sprowokować do niepotrzebnego gestu w stronę trybun, czy pyskówki. Już w niedzielę po mszy w Bazylice Mariackiej podszedł do niego kibic ... Cracovii i oddał szacunek: "Panie Patryku, ja jestem kibicem Cracovii i choć nie lubię Wisły, to pana szanuję i głupio mi, że na naszym stadionie tak na pana bluzgali". Czy może być lepsza pochwała, niż ta od fana derbowego rywala? W piątek, w hicie z Legią popisy Małeckiego z wysokości trybun oglądała jego mama, która specjalnie na ten mecz przyjechała z Suwałk. Musiała być dumna z syna. "Mały" mógł sobie darować jedynie słowny atak na jednego z dziennikarzy po derbach. Jeśli czuł się dotknięty jego oceną: "Małecki zaczyna wtapiać się w ligową szarzyznę", to najlepszych argumentów do zbicia tej tezy dostarczył na pewno nie w strefie wywiadów stadionu Cracovii, tylko na boisku podczas starcia z Legią. Słowak przyćmił legionistów, "Sobol" z ogniem walki Po meczu dwóch wielkich firm zachwycamy się - i słusznie - postawą Pawła Brożka, Małeckiego, Mariusza Pawełka (musi jednak popracować nad wykopami). Ja chciałem jednak zwrócić uwagę na Erika Czikosza. 22-letni Słowak tym występem przyćmił wszystkie jego poprzednika na prawej obronie - Pabla Alvareza i nawiązał do wielkiej gry z sercem, jaką w złotym okresie prezentował na boku defensywy "Białej Gwiazdy" Marcin Baszczyński. Niemal bezbłędny w defensywie, z dużym ciągiem na bramkę rywala, biegnąc wzdłuż linii mijający rywali seriami - tak grał Erik. Bezpieczeństwo, komfort i posiadanie piłki "Młodym strzelbom" Wisły zapewnia jednak stary wyjadacz Radosław Sobolewski. Ten piłkarz walczy z ogniem w oczach nie zważając na to, czy ma jeszcze parę w płucach, dopóki nie ma otwartych złamań kości. Widząc w akcji "Sobola". przedstawiany w gazetach jako główny rywal do pojedynków z nim o królowanie na środku boiska Ivica Vrdoljak wybrał futbol-alibi: "Niby jestem na boisku, ale nigdy nie można do mnie podać, bo jestem pod kryciem i dbam o to, by rywal cały czas mnie pilnował". Wyjątek stanowiła próba przeprowadzenia rajdu w II połowie, która zakończyła się twardym lądowaniem dla Ivicy po ostrym, ale czystym wślizgu Chaveza (wślizgi to wielki atut Honduranina). Holenderska taktyka i coraz większa świadomość obcokrajowców Wisła Roberta Maaskanta zaczyna funkcjonować jak przystało na zespół, którego aspiracje sięgają wyżej, niż zdobycie mistrzostwa Polski. Paweł Brożek chwali trenera za taktyczne ustawienie zespołu, ale wyraźnie też odnosi się do obcokrajowców: "Ważne też, że niektórzy w naszym zespole powoli zaczynają rozumieć co to jest Wisła i o jakie walczy cele w Polsce". Trener Legii Maciej Skorża po tym pogromie stwierdził jednoznacznie: - Wisła ma największy w lidze potencjał ofensywny. Nie przypominam sobie, by komplementował ten sam potencjał podczas pracy w Krakowie. Nieraz słyszałem za to, że Wiśle brakuje wysokiego napastnika, typowej "dziewiątki". Widać, z warszawskiej perspektywy ofensywa "Białej Gwiazdy" jawi się groźniejsza. Zwłaszcza wtedy, gdy szefom trzeba się tłumaczyć z najdotkliwszej od 31 lat porażki ligowej. Tymczasem ptaszki ćwierkają, że na Łazienkowskiej chcą znowu zatrudnić w roli dyrektora sportowego Jacka Bednarza, który wykonywał dobre ruchy w Wiśle (np. Marcelo). Warto przypomnieć, że Bednarz, który swym najlepszym transferem określał Skorżę, miał prawo czuć się przez niego opuszczonym, gdy odprawiano go z Wisły za porażkę z Levadią Tallin. Dyskutuj na blogu Michała Białońskiego