Gdy w maju szalała pandemia koronawirusa, Ekstraklasa dzięki ścisłej współpracy z PZPN i polskim rządem przygotowała skuteczny plan wskrzeszenia piłkarskich rozgrywek. Dzięki temu naszą ligą zainteresowali się nadawcy z krajów, gdzie dopiero przymierzano się do wznowienia rywalizacji. Ekstraklasa S.A. podpisała wówczas umowy z podmiotami z Wielkiej Brytanii i Irlandii (Free Sports), Danii, Szwecji i Norwegii (Spring Media) czy Izraela (Sport 1 i Sport 2). Później do tego grona dołączyły kraje bałkańskie, m.in. Serbia, Chorwacja czy Słowenia, Portugalia i Grecja, a spółka Sportdigital zapewniała transmisje na terytorium Niemiec, Austrii oraz Szwajcarii. Duży pakiet meczów zakupili też Rosjanie. Jak dowiedziała się Interia, teraz Ekstraklasę będzie można obejrzeć także w dwóch kolejnych krajach: Indonezji oraz Timorze Wschodnim. Azjatyccy kibice mecze polskiej ligi będą oglądać z angielskim komentarzem. To pierwsze prawa sprzedane przez Ekstraklasę na kontynent azjatycki. Dzięki temu udaje się wejść na wielki rynek, bo populacja samej Indonezji wynosi 260 mln ludzi (Timoru Wsch. zaledwie milion). Zainteresowanie polską ligą ma związek z występami w Lechii Gdańsk reprezentanta Indonezji Egy Maulany Vikriego. Jak słyszymy od osób blisko związanych z negocjacją praw telewizyjnych, w najbliższych miesiącach Ekstraklasa może pojawić się na jeszcze jednym kontynencie. Jakim? Tego źródła nie chcą ujawnić. Sprzedaż praw międzynarodowych przynosi konkretne zyski. Tylko w roku 2020 będzie to blisko 7 mln zł. W porównaniu do silnych lig zachodnich są to co prawda grosze (Niemcy sprzedają swoje prawa międzynarodowe za ok. 200 mln euro, natomiast Hiszpanie - za blisko miliard euro), ale dla polskich klubów - szczególnie w tych niepewnych czasach - jest to istotny zastrzyk gotówki. Sebastian Staszewski, Interia