Cofnijmy się do poprzedniej kolejki ligowej. Pogoń grała na wyjeździe z Górnikiem Zabrze. W końcówce, przy stanie 1:1, arbiter nie podyktował rzutu karnego za faul na Marcelu Wędrychowskim. Gra toczyła się dalej, sędzia nie podszedł nawet do monitora VAR, a niewiele później to gospodarze wyszli na prowadzenie i ostatecznie zainkasowali komplet punktów. Porażka, w połączeniu ze zwycięstwem Lecha Poznań nad Koroną Kielce, (3:0) sprawiła, że "Portowcy" spadli na czwarte miejsce. W tabeli przeskoczył ich właśnie "Kolejorz". - Przyznaję, że jak zobaczyłem powtórki na spokojnie w domu - nie w telefonie, tylko na komputerze - to dostrzegam coś, czego nie widziałem wcześniej. Jest kontakt spóźnionego Yokoty w kolano Wędrychowskiego i teraz można się zastanawiać, na ile wpłynęło to na jakość strzału i próbować się bronić, że nie wpłynęło. No, ale prawda jest taka, że obrońca jest spóźniony, nie zagrywa piłki i dla mnie bardziej jest to rzut karny, wolałbym podjąć taką decyzję. Mam dziś ogromny niesmak w związku z tym. Boli, ale takie jest sędziowskie życie. Taki zawód wybraliśmy - tłumaczył nazajutrz sędzia Kwiatkowski w rozmowie z portalem Weszło.com. Pogoń Szczecin może stracić 4 miliony złotych Teraz Pogoń traci do Lecha jeden punkt. W ostatniej kolejce poznaniacy zagrają u siebie z Jagiellonią Białystok, a szczecinianie - również przed własną publicznością - z Radomiakiem Radom. Chcąc wskoczyć na podium, nie są jednak zależni już tylko od siebie. Muszą liczyć na potknięcie "Kolejorza". Brązowy medal to natomiast nie tylko kwestia prestiżu, ale i wymiernych korzyści finansowych. Różnica w wypłacanej premii pomiędzy trzecim a czwartym miejscem wynosi bowiem około 4 milionów złotych. - Nie ma siły, by w tym przypadku to nie przełożyło się na funkcjonowanie klubu w przyszłym sezonie. Dlatego też jestem zdruzgotany tym, że o tak ważnych z perspektywy klubu kwestiach przesądza niechlujność, brak skrupulatności, taki błąd. To bardzo boli. Wszyscy w piłce pracujemy nad profesjonalizacją wielu obszarów, natomiast na koniec okazuje się, że jeden błąd może prowadzić do ogromnych, także finansowych konsekwencji. W takich chwilach po prostu się odechciewa - skomentował na łamach oficjalnego serwisu klubowego dyrektor sportowy Pogoni, Dariusz Adamczuk. Dodajmy, że "Portowcy" dwa poprzednie sezony kończyli na trzecim miejscu. Do medali zespół poprowadził Kosta Runjaic, obecnie szkoleniowiec Legii. Kończące się właśnie rozgrywki są natomiast pierwszymi, w których pieczę nad drużyną sprawuje Jens Gustafsson. Jakub Żelepień, Interia