Pogoń przegrała dopiero po raz drugi na swoim stadionie - poprzednio zdarzyło się to 1 sierpnia w starciu ze Śląskiem Wrocław. I właśnie do tamtego spotkania nawiązał po meczu z Lechem Kazimierz Moskal, trener "Portowców". Wówczas Adama Kokoszka trafił dla wrocławian w trzeciej minucie, a na 2-0 podwyższył przed przerwą Filipe Goncalves. Podobnie było w piątek, ale do dwóch trafień Dawida Kownackiego trzecie dołożył jeszcze Marcin Robak. - Porażka boli, szczególnie wysoka porażka. Nie wiem, czy na nią zasłużyliśmy, ale taka jest piłka. Po przerwie rozegraliśmy bardzo dobry mecz, stworzyliśmy wiele sytuacji, ale nic nie chciało wpaść do bramki. Może gdyby coś wpadło, próbowalibyśmy gonić Lecha. Pretensje za drugą połowę mogę mieć tylko o to, że nie można tak łatwo prowokować sytuacje dla przeciwnika. W zbyt prosty sposób traciliśmy piłkę - opowiadał po meczu trener Moskal. Pewnym zaskoczeniem w składzie "Portowców" było to, że od pierwszej minuty na boisko wybiegł Nadir Ciftci - turecki napastnik wypożyczony z Celticu. Zajął miejsca Kamila Drygasa, byłego gracza Lecha, który przez cały okres przygotowawczy trenował z zespołem. Turek jest graczem Pogoni od 10 dni. - Ma potencjał, potrafi utrzymać się przy piłce, wygrać jeden na jednego i zrobić różnicę. Nie sądzę, aby zabrakło mu zdrowia, choć oczywiście wolałbym, aby przygotowywał się z nami do rundy. Nie było jednak takiej możliwości, ale na pewno nam pomoże - mówił Moskal. Drygas wszedł na boisko w samej końcówce, aby pomóc drużynie w polu karnym przy dośrodkowaniach. Tych jednak za wiele nie było, bo skrzydłowi Pogoni - Spas Delew i Adam Gyurcso - raczej woleli kończyć akcje indywidualnie. - Są takie momenty, gdy trzeba po prostu oddać strzał, nie zawsze trzeba tylko dośrodkowywać. Mam tylko żal o liczne błędy indywidualne w obronie, a przecież potrafimy grać lepiej i lepiej wywiązywać się z obowiązków. Ta końcówka wywołała u mnie negatywne emocje, nie można tak grać. Wierzę, że mecz w Pucharze Polski z Lechem będzie zupełnie inny - powiedział szkoleniowiec gospodarzy. O dziwo, trener Lecha Nenad Bjelica tylko chwalił swój zespół, choć za grę między 45. a 70. minutą powinien go zganić. Wtedy Pogoń całkowicie kontrolowała wydarzenia na boisku, zepchnęła rywali do defensywy. Bjelica stwierdził, że wejście na boisko Marcina Robaka, Mihaia Raduta i Łukasza Trałki pozwoliło opanować sytuację. - Zagraliśmy bardzo dobry mecz, choć rzeczywiście przez 25 minut drugiej części mieliśmy problemy. Wygraliśmy jednak zasłużenie, a teraz już koncentrujemy się na następnym, który będzie w środę - powiedział chorwacki szkoleniowiec "Kolejorza". Już w środę w Poznaniu kolejne starcie tych zespołów - tym razem w Pucharze Polski. Andrzej Grupa Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Lotto Ekstraklasy