Jak nie idzie, to nie idzie - mogą powiedzieć piłkarze Górnika Zabrze, którzy nie grają wcale tak źle, jak wygląda ich sytuacji w tabeli Ekstraklasy. Wygrali zaledwie dwa z dziesięciu meczów, dziś znaleźli się w strefie spadkowej. A wcale nie było widać, by bardzo przeciętne Zagłębie Lubin na trzy punkty w Zabrzu zasłużyło. I by Waldemar Fornalik miał jakiś konkretny pomysł na to, by przechytrzyć starszego od siebie o 11 miesięcy Jana Urbana. Górnik zaczął z animuszem. 60 sekund i trzy strzały. Powinien prowadzić! Zagłębie od początku nie miało bowiem za wiele do powiedzenia, to Górnik był stroną bardziej aktywną. Przebijał się głównie lewą stroną, za sprawą Erika Janžy i Kamila Lukoszka. Już po 60 sekundach zabrzanie powinni prowadzić, po przechwycie Daisuke Yokoty. Strzał Japończyka został zablokowany, uderzenie Lukoszka na linii bramkowej odbił Sokratis Dioudis, kolejna dobitka Lukasa Podolskiego też została wyblokowana. Były mistrz świata miał zresztą sporo chęci, szukał sobie miejsca do oddania strzałów, brakowało mu precyzji. Jak w 9. minucie po rzucie rożnym, czy w 27. minucie po bezpośrednim uderzeniu z rzutu wolnego. A przede wszystkim po kolejnych czterech minutach, gdy Lukoszek z Janžą kapitalnie rozegrali kontratak, a Podolski wykończył go strzałem na wysokość... trzeciego piętra! O 38-letnim byłym reprezentancie Niemiec mówi się, że ma najlepszy w Ekstraklasie strzał z lewej nogi. I może to być prawda, bo kto zostawi Podolskiemu za dużo miejsca 20 metrów przed bramką, zwykle później cierpi. W poniedziałek w Zabrzu jego rolę przejął... Sierhij Bułeca - 24-letni Ukraniec, który rozgrywał dopiero ósme spotkanie w Ekstraklasie. Pierwszą szansę dostał po... pierwszej konkretnej akcji Zagłębia, w 33. minucie. Wtedy uderzył z woleja z ponad 20 metrów - Daniel Bielica kapitalnie interweniował. Cudowna akcja Zagłębia. Bohaterami Chodyna i Bułeca. Cudowny gol! Nie minęły trzy minuty, a do kontry jak szalony pobiegł Kacper Chodyna. Zdążył do piłki, świetnie rozegrał tę akcję, wypatrzył za polem karnym Bułecę. A ten nie uderzył od razu - minął Janžę, oszukał na zamach Lukoszka, a później cudownie przymierzył lewą nogą. Bielica nie miał szans w tej sytuacji. Ten gol mocno dotknął Górnika - zabrzanie stracili cały impet. A w doliczonym czasie także i drugą bramkę, po dobitce strzału Bartosza Kopacza w wykonaniu Aleksa Ławniczaka. Ich radość przerwał jednak ostatecznie Wojciech Myć, po interwencji VAR. I słusznie, bo Mateusz Grzybek był na spalonym, a później przeszkadzał w obronie rywalowi. Widać było po zabrzanach, zwłaszcza po Podolskim, że są wściekli. Znów nie grali źle, ale nic z tego nie mieli. Sześć bramek zdobytych dotąd w dziewięciu spotkaniach - najmniej w lidze, razem z ŁKS. Dwie w czterech domowych spotkaniach - najmniej w lidze, nawet zdecydowanie najmniej. A przecież górnicy w pierwszej połowie oddali 10 strzałów, mieli kilka sytuacji. I wiele wskazywało na to, że znów zostaną z niczym. Choć nie chcieli, Podolski pierwszy strzał oddał już 23. sekundzie, wywalczył tylko rzut rożny. A po nim kapitalną okazję miał Rafał Janicki - z bliska nie trafił głową w bramkę. Górnik w ataku, jeden strzał za drugim. Świetne momenty greckiego bramkarza Zagłębia Gospodarze rzucali coraz więcej sił do ataku, narażali się na kontry, ale w 57. minucie wreszcie mogli się cieszyć - choć... krótko. Janža wywalczył rzut wolny, po dośrodkowaniu skutecznie główkował Lukoszek, ale problem w tym, że wcześniej pchnął w plecy Grzybka. Wojciech Myć bramkę uznał, ale za chwilę znów musiał biec do monitora wezwany przez arbitra VAR, by za chwilę zmienić decyzję. Arbiter z Lublina miał w tym meczu dość często problemy z interpretacją zdarzeń. To był dopiero przedsmak tego, co miało spotkać defensywę Zagłębia. Pojedynek z Lukoszkiem znów wygrał Dioudis, Yokota poślizgnął się po świetnym dośrodkowaniu Lukoszka, ale wyłożył piłkę Damianowi Rasakowi. Strzał pomocnika Górnika został ofiarnym wślizgiem zablokowany. Piłka jak bumerang wracała w pole karne Zagłębie, goście cały czas byli w opałach. Wreszcie Daniel Pacheco kopnął w poprzeczkę. Zagłębie rzadko kontrowało, a gdy już tworzyło okazje, to sędzia i tak odgwizdywał kolejne spalone. Z jednym wyjątkiem, gdy Chodyna wyłożył piłkę Markowi Mrozowi, a ten uderzył nad poprzeczką. Górnik miał lepsze szanse - najpierw Rasak, później Podolski, do tego świetnie z dystansu strzelił Szymon Czyż. Wszystko na nic, bramka Zagłębia była jak zaczarowana, a jeszcze w ostatniej akcji meczu zabrzan dobił Mateusz Wdowiak - po kontrze, do pustej bramki. 20 strzałów zabrzan, osiem gości, a... wynik 0:2.