Z zeznań byłego kierownika drużyny Ryszarda M. i wiceprezesa Bronisława K. wynika, że Gilewski miał przyjąć od nich obietnicę korzyści majątkowej, a następnie dostać łapówkę w wysokości nie mniejszej niż 10 tysięcy złotych za ustawienie meczu z Górnikiem Polkowice w październiku 2003 roku. Zarzuty korupcyjne dotyczące tego spotkania postawiono także działaczom z Polkowic. Oni mieli z kolei oferować aż 40 tysięcy złotych za pomoc w tym spotkaniu. "Bzdura, pomówienie... Nie wiem, jak jeszcze mam to określić!" - denerwuje się Gilewski, cytowany przez "Dziennik". "Jestem uczciwy, śpię spokojnie. O każdej porze dnia i nocy, w dowolnym miejscu w Polsce jestem gotów do konfrontacji z każdym, kto twierdzi, że mnie przekupił" - dodał. "Mam sygnał, że nazwisko Gilewskiego pojawiło się w dokumentach Wydziału Dyscypliny, ale to nie wystarczający powód, żeby sędziego zawieszać. Dla mnie Grzegorz Gilewski to uczciwy człowiek i nasz najlepszy arbiter, który ma szansę pojechać na mistrzostwa świata w 2010 roku" - powiedział Sławomir Stempniewski, odpowiedzialny za sędziów w PZPN. To jednak nie wszystko. Wśród zarzutów wobec działaczy z Łęcznej jest podejrzenie o wręczenie korzyści majątkowej innemu sędziemu międzynarodowemu Markowi Mikołajewskiemu. On miał przyjąć 25 tysięcy za ustawienie spotkania w sezonie 2003/04 pomiędzy Górnikiem Zabrze i Górnikiem Łęczna. "Nie wziąłem żadnych pieniędzy za ustawienie tamtego meczu ani za żadne inne spotkanie. Nie uczestniczyłem w korupcji" - powiedział Mikołajewski. "Obaj panowie muszą się stawić przed Wydziałem Dyscypliny i opowiedzieć o tym, dlaczego ich nazwiska pojawiają się w dokumentach z prokuratury" - stwierdził szef tego organu Michał Tomczak.