- Jeśli ktoś bawił się w dzieciństwie bańkami, to wie, jak taka bańka pęka. Była walka o mistrzostwo, a teraz jej nie ma. Do Wisły mamy dziewięć punktów straty, bo bilans bezpośrednich spotkań mamy gorszy. Wisła dziś została mistrzem, to mało prawdopodobne, żeby to mistrzostwo straciła - nie miał wątpliwości Michał Probierz z Jagiellonii. - Przez dwa i pół roku mojej pacy w Jagiellonii przeżywaliśmy różne chwile. W zeszłym sezonie obroniliśmy się przed spadkiem mając minus dziesięć punktów na starcie. Wydawało się, że w tym sezonie możemy powalczyć o mistrzostwo. Teraz musimy skupić się, na tym, aby odbudować zespół, bo w Krakowie pokazaliśmy fajną piłkę, ale znowu nie zdobyliśmy nawet punktu. Tak to jest w futbolu, że o wyniku decydują indywidualne błędy. Po nich straciliśmy dwa gole ostatnio w Poznaniu z Lechem, podobnie było w meczu z Wisłą. To bardzo boli. Michał Probierz nie miał pretensji do Tomasza Frankowskiego o to, że nie wykorzystał rzutu karnego. - Tomek był to tego wyznaczony, na treningach strzelał bezbłędnie. Nie jestem trenerem, który zrobiłby z niego winnego porażki. Wierzę, że się Frankowski przełamie i pomoże nam w następnych meczach - nie kryje. Trener Probierz odniósł się także do swojej przyszłości w klubie. - Jestem ostatnim człowiekiem, który się poddaje. Zdaję sobie sprawę, że w pięciu wiosennych meczach zdobyliśmy tylko dwa punkty i odpadliśmy z Pucharu Polski. Na pewno w tym tygodniu będziemy w klubie rozmawiać o przyszłości. Może przyjdzie ktoś, kto da nowy impuls tej drużynie? Z nami-trenerami tak jest, że w jednej ręce trzyma się długopis przy podpisywaniu kontraktu, a w drugiej walizkę. Porażka to jedyny bardzo dobry przyjaciel trenera. W znacznie lepszym nastroju był opiekun Wisły, Robert Maaskant. - Wygraliśmy - oznajmił i westchnął. - To był otwarty mecz. W pierwszej połowie nie graliśmy tak dobrze, jak potrafimy. Ale nie daliśmy wielu szans przeciwnikowi. Szczęśliwie zdobyliśmy bramkę, ale cieszę, bo w końcu zdobyliśmy gola po stałym fragmencie gry. Do tej pory strzelaliśmy tylko z rzutów karnych lub bezpośrednio z rzutów wolnych. Jestem z tego zadowolony. - W przerwie powiedziałem zawodnikom, że muszą być bardzo dojrzali. Porównałem to do drużyny włoskiej, jak ona by zagrała w takiej sytuacji, gdyby prowadziła 1-0 - dodał Maaskant. - Mieliśmy grać blisko siebie, pozwolić przeciwnikowi posiadać piłkę i próbować strzelić z kontrataku i wykorzystywać błędy rywala i tak zagraliśmy. Jagiellonia zagrała odważnie, ale nas cechowała jakość. Nie pokazaliśmy piłki, jak Barcelona, ale wygraliśmy zasłużenie. Maaskant odniósł się też do sytuacji Wisły w tabeli: - Mamy osiem punktów przewagi nad drugą drużyna. To bardzo dobre dla budowania zespołu. Wszyscy zaczynają wierzyć, a przecież nie zawsze tak bywało w tym sezonie - zauważył. Grzegorz Wojtowicz, Kraków