To był wyjątkowy mecz dla trenera Piasta Aleksandra Vukovicia, który w Legii, jak sam powtarza, spędził pół życia. Przed meczem wszyscy zastanawiali się, jaki znajdzie pomysł na zatrzymanie Legii, którą prowadził jeszcze osiem miesięcy temu. - O Legii wiem dużo, ale wiedza czy założenia taktyczne, a ich realizacja na boisku to odmienne kwestie. Wszystko leży w głowach zawodników - mówił Vuković na przedmeczowej konferencji prasowej. W końcu mecz się zaczął i od razu wszystkim rzuciło się w oczy jedno założenie Vukovicia - oddelegował Grzegorza Tomasiewicza do pilnowania Josue. Wyglądało to dość dziwnie, bo takie rozwiązanie taktyczne rzadko się stosuje we współczesnej piłce. Kopanina przed przerwą Tomasiewicz bardzo się starał, ale miał ciężkie zadanie. Tym bardziej, że już w 22. min złapał żółtą kartkę, oczywiście za faul na Josue. Widać było, jak wielką "Vuko" wagę przykładał do wyłączenia z gry Portugalczyka. Serb skakał jak szalony przy linii bocznej, kiedy w 19. min Josue wrzucił w pole karne "miękką" piłkę na głowę Tomasa Pekharta. Czech źle w nią trafił, ale w pierwszej połowie był wyróżniającym się graczem na boisku. Już w swojej swojej akcji fantastycznie opanował trudną piłkę w polu karnym Piasta, zgubił Ariela Mosóra i z powietrza strzelił na bramkę. Frantisek Plach odbił jednak piłkę. Piast groźniej zaatakował dopiero w 34. min, kiedy Patryk Dziczek po rogu trafił w słupek po efektownej główce. To była ciężka sytuacja, bo wyskakiwał do piłki, stojąc między Maikiem Nawrockim i Patrykiem Sokołowskim. Przemotywowani w pierwszej połowie Niestety poza pierwszymi minutami w pierwszej części meczu mało było składnej gry. Na fatalnym boisku głównie gospodarze zaprezentowali typową ligową kopaninę. Vuković chyba nieco przemotywował swoich graczy, bo jeszcze przed przerwą czterech jego piłkarzy miało na koncie żółte karty i to całkiem słusznie. Po przerwie było już więcej gry w piłkę niż w "kości". Legia od początku rzuciła się do ataków. I była blisko zdobycia bramki. W 52. min potężna bomba Bartosza Slisza z 25 m wylądowała na poprzeczce. Pięć minut później groźnie uderzał Ernest Muci, ale piłka o centymetry minęła prawy słupek bramki Placha. Na gola goście czekali aż do 76. min, kiedy w polu karnym Mosór sfaulował Pekharta, a bezbłędnym wykonawcą "jedenastki" był Josue. W końcówce spotkania z boiska wyleciał Slisz. Dzięki temu ostatnie minuty były bardzo emocjonujące, bo Piast dążył do wyrównania. Legia obroniła wygraną, choć w osłabieniu grała przez dobre kilkanaście minut, bo sędzia doliczył ich aż siedem. Z czterech tegorocznych spotkań Legia wygrała trzy. Zremisowała jedno tydzień temu z Cracovią. W sumie bez porażki wicelider jest już od ośmiu meczów.