Już przed spotkaniem z "Nafciarzami" trener Piotr Stokowiec przekazał informacje, że występ Bartosza Kopacza i Kristersa Tobersa stoi pod znakiem zapytania. Polski obrońca odczuwał kontuzję podczas inauguracji sezonu w Białymstoku, a Łotysz doznał urazu w trakcie treningu. Parę stoperów stworzyli więc Michał Nalepa oraz Mario Malocza. Ten pierwszy jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego musiał zejść z murawy, a zastąpił go defensywny pomocnik Jan Biegański. Szpital w defensywie Dokładnie była to 90. minuta. - Końcówka meczu. Kontuzje stoperów - z czterech tylko jeden był zdolny do gry i musieliśmy zagrać trochę pragmatycznie. Jarka Kubickiego cofnęliśmy na stopera, a Janek Biegański wszedł na szóstkę. Musieliśmy utrzymać ten wynik za wszelką cenę. Widzimy, jak w piłce się zmienia sytuacja, jak ta szeroka kadra jest bardzo ważna. Byliśmy w pełni zabezpieczeni czterema stoperami, nagle w dwa tygodnie został jeden - przyznał szkoleniowiec Lechii. W niedzielę (8 sierpnia) gdańszczanie zagrają na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław. Szansę na grę - obok Mario Maloczy - ma tylko Bartosz Kopacz. Jeśli nie wyleczy urazu, to trener najprawdopodobniej znów cofnie kogoś ze środka pomocy. - Myślę, że Kopacz już powinien dojść, bo to było lekkie podkręcenie. Nawet zastanawialiśmy się, czy nie dać go do meczowej dwudziestki na Wisłę - dodał Stokowiec. Dwóch zdrowych stoperów to i tak trochę mało. W kolejnych meczach Lechii ten stan raczej się nie poprawi. Nadchodzące tygodnie mogą być trudne. - Wygląda na to, że Michał ma uraz mięśniowy, także tutaj trudno wyrokować. Powrót raczej zajmie mu kilka tygodni. Kristers tak samo - kwestia trzech lub czterech tygodni. Tak to wygląda bez lukrowania - podsumował trener. Lepiej wygląda sprawa z piłkarzami grającymi na bokach obrony - zarówno na prawej, jak i na lewej Stokowiec ma do dyspozycji przynajmniej po dwóch zawodników. W poniedziałek - w starciu z Wisłą Płock (1-0) - od pierwszej minuty wystąpili Ukrainiec Mykoła Musolitin i Brazylijczyk Conrado.