Od ponad miesiąca wstrzymany jest sezon piłkarski w Polsce, ale kluby muszą spełniać - jak co roku - wymogi licencyjne. Jak będziecie podchodzić do tej sytuacji w czasie pandemii koronawirusa? Krzysztof Smulski: - Ten rok jest szczególny i proces licencyjny również jest wybitnie specyficzny. Na razie jest taka sytuacja, że do 15 kwietnia kluby miały złożyć prognozy finansowe, a 30 kwietnia mija termin spłaty zobowiązań licencyjnych. Tu zostało więc jeszcze troszkę czasu. Prognozy finansowe zostały złożone przez wszystkie kluby ekstraklasy? - Tak, ale prawdopodobnie nie będą one tak bardzo brane pod uwagę. Dysponujemy na ten temat wykładnią UEFA. Jak wspomniałem, dokumenty są oczywiście złożone, bo taki był wymóg, jednak trudno w tej chwili coś prognozować. W obecnej sytuacji związanej z pandemią przypomina to trochę wróżenie z fusów. Do 30 kwietnia mija termin spłat zobowiązań powstałych do końca grudnia 2019 roku. Czy ma pan informacje, że któreś kluby ekstraklasy mogą mieć problem ze złożeniem w czasie dokumentów? - To mogą być tylko jakieś jednostkowe przypadki, ale ogólnie na razie raczej wszystko jest pod kontrolą. Zobaczymy... Gdy zostanie już wszystko złożone, będziemy się do tego ustosunkowywać. To wyjątkowy okres, czegoś podobnego jeszcze nie było w futbolu. Dlatego uważam, że trzeba troszkę inaczej do tego podejść. Owszem, jeżeli ktoś miał zadłużenia czy niedociągnięcia w okresie przed pandemią, to nie możemy zrzucić winy na koronawirusa. Ale są takie sprawy, że ktoś np. nie może złapać biegłych rewidentów, bo oni nie pracują lub boją się przyjechać do klubów i sprawdzać. Dlatego podchodzimy indywidualne do każdego klubu i załatwiamy to pozytywnie. A były takie prośby? - Tak. To nie są jakieś sprawy +życia i śmierci+, po prostu byliśmy poproszeni o dwa, trzy, cztery dni zwłoki. Jeżeli chodzi o ekstraklasę, to mamy naprawdę wysoki poziom w przypadku licencji. Nie jest tak, jak kilka lat temu, że jakiś klub nie był przygotowany. Obecnie wnioski są sporządzane profesjonalnie, kluby zatrudniają ludzi odpowiedzialnych za te sprawy. No i myślę, że jakichś wielkich kłopotów nie będzie. Oczywiście nie możemy przepuścić z licencją klubu, który ma ogromne problemy i może się zachwiać, a nawet wycofać z rozgrywek. Ale na razie jest za wcześnie, żeby coś prognozować. Z reguły decyzje dotyczące licencji zapadały najpóźniej do końca maja. Czy teraz może to nastąpić później? - Tak, może. Kiedy dokładnie? Jeszcze na ten temat nie rozmawialiśmy. My też jesteśmy obwarowani punktami podręcznika licencyjnego. Ale jeśli będzie potrzeba, jest Komisja ds. Nagłych PZPN, która ewentualnie zmieni nam te terminy. Proszę pamiętać, że obecny sezon zostanie wydłużony, przełożono m.in. mistrzostwa Europy. Będzie więc trochę więcej możliwości i czasu. Choć oczywiście to nie będą terminy wzięte z powietrza, jakieś bardzo odległe. Z medialnych informacji wynika, że pewne kłopoty może mieć np. Arka Gdynia? - To są dywagacje na podstawie doniesień prasowych. Być może wcale to nie wygląda dramatycznie. Ja sądzę, że nie jest aż tak źle. Ale podkreślamy - będziemy bazować na dokumentach, liczbach, faktach i rzetelnie do tego podejdziemy. Jeżeli wszystko będzie w porządku, to dlaczego ta Arka miałaby być skazywana na coś złego? Czekamy na spłatę zobowiązań klubów do końca kwietnia. Mam nadzieję, że wkrótce będzie już możliwość przemieszczenia się do Warszawy i kto będzie mógł, to przyjedzie. Bo jednak co praca u podstaw, to praca u podstaw. A na kiedy przewiduje pan pierwsze posiedzenie komisji? - Nie wiem. To zależy, kiedy będzie możliwość przemieszczania się i ewentualnie spotkania już w siedzibie federacji. To byłoby najrozsądniejsze. Bo telekonferencje są potrzebne, jednak przy tak ważnych sprawach jak licencje, powinniśmy się spotkać w jakimś gronie. Oczywiście z zachowaniem odpowiednich zasad bezpieczeństwa, ale "na żywo". Rozmawiał: Maciej Białek bia/ pp/