Od dawna organizacja rozgrywek najwyższej klasy spoczywa na barkach Ekstraklasy SA. PZPN zostawił sobie jednak szkolenie i obsadę sędziów, by ich praca była uczciwa. Dzięki działaniom Bońka nasza liga była prekursorem we wprowadzeniu systemu VAR, który wyeliminował sporo sędziowskich pomyłek. Dotychczas obowiązywała zasada rozrzucania arbitrów po całym kraju. Żaden z nich nie mógł sędziować w meczu drużyny z jego miasta. Np. sędzia Tomasz Kwiatkowski nie mógł prowadzić meczów Legii, tylko dlatego, że jest z Warszawy. Podobnie zresztą jak Paweł Raczkowski. Jeśli dodamy do tego reprezentujących okręg warszawski Szymona Marciniaka (Płock) i Krzysztofa Jakubika (Siedlce) okaże się, iż na dziewięciu sędziów zawodowych aż czterech jest ze stolicy i okolic, co rodziło problemy przy obsadach. Ostatecznie Marciniak prowadził mecze z udziałem Legii, ale Kwiatkowski i Raczkowski nie. - Mamy czasy pandemii, dlatego trzeba unikać podróży, o ile to nie jest konieczne. Dlatego nie wykluczam, że po restarcie mecz z udziałem drużyny z Krakowa poprowadzi sędzia z tego miasta. To samo będzie dotyczyło drużyn z Warszawy, Gdańska czy innych. Chodzi nam przecież o to, aby sędzia wykonywał swoją pracę prawidłowo, bez zaglądania na jego adres - podkreśla Boniek w rozmowie z Interią. - Żaden z nich nie pomyli się na korzyść którejś z drużyn dlatego, że akurat mieszka w tym samym mieście, a jeśli już się błąd zdarzy, to z ludzkiej ułomności, a nie zamiaru. Nasi sędziowie są profesjonalistami i żaden nie zaryzykuje swej kariery dla zrobienia celowej pomyłki. Podejrzenia o możliwość takiej są w ogóle nie na miejscu. Skończmy z obłudą - apeluje prezes PZPN-u.