W piątek Legia Warszawa przegrała wyjazdową potyczkę z Wartą Poznań 0-1. To otwierało przed Rakowem szansę na powiększenie przewagi nad stołeczną ekipą do 11 punktów. Na finiszu rywalizacji taki dystans to - jak się wydaje - kapitał nie do roztrwonienia. Drużyna spod Jasnej Góry skorzystała ze sposobności i w starciu z outsiderem sięgnęła po pełną pulę. W Legnicy nie rozegrała porywającego spotkania, ale zaprezentowała się na tyle skutecznie, by uniknąć potknięcia. Jej zwycięstwo ani przez moment nie było zagrożone. Agent piłkarski zapowiada "wielki szok". Chodzi o następcę Marka Papszuna Raków atakuje, Tront strzela. Samobójcze trafienie otwiera rezultat spotkania Do przerwy goście prowadzili 1-0, mimo że własnymi siłami nie skierowali piłki do bramki rywala. Wyręczył ich w tym jednak Damian Tront. Po centrze z rzutu wolnego Bartosza Nowaka zawodnik gospodarzy uderzył głową w wyjątkowo niefortunny sposób i po chwili znalazł się w meczowym protokole jako autor trafienia samobójczego. W pierwszej części gry więcej bramek nie padło. Szanse na korektę rezultatu - choć mało klarowne - mieli zresztą tylko częstochowianie. Miedź schodziła na przerwę bez celnego strzału na koncie. Statystycy od razu przypomnieli, że w tym sezonie legniczanie ponad 60 proc. goli zdobywają w pierwszej połowie. To nie wróżyło im dobrze w perspektywie drugiej odsłony. Z Rakowa trafia do wielkiego rywala. Transferowy hit potwierdzony I rzeczywiście - po zmianie stron Raków całkowicie kontrolował przebieg gry. Blisko podwyższenia prowadzenia był w 56. minucie, ale w doskonałej sytuacji świetnie zapowiadającą się akcję fatalnym podaniem zepsuł Jean Carlos. Gdy do końcowego gwizdka pozostawało mniej niż kwadrans, futbolówka znalazła się w bramce gospodarzy po raz drugi. Tym razem najlepszym refleksem w polu karnym rywala wykazał się Bogdan Racovitan i przytomnym uderzeniem ustalił wynik spotkania. Czy w Częstochowie mogą już mrozić szampany? Wydaje się, że tytułu mistrzowskiego - pierwszego w historii klubu - mógłby pozbawić lidera tabeli już tylko kataklizm.