W sobotę na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki i minister sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk ogłosili możliwość wznowienia wstrzymanych z powodu pandemii koronawirusa w połowie marca rozgrywek piłkarskiej PKO BP Ekstraklasy. Zgodnie z przygotowanym planem liga ma ponownie ruszyć - bez udziału publiczności - 29 maja. W opinii prof. Kozielskiego z Zakładu Strategii Marketingowych UŁ to pod kilkoma względami właściwa decyzja. "W każdym z nas drzemią różne postawy - zarówno lęku przed groźną i nieznaną chorobą, ale też tęsknotą za normalnością. We mnie one też są, ale uważam, że powinniśmy jak najszybciej - przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności - wracać do w miarę normalnego funkcjonowania biznesu i życia społecznego, których przecież ważną częścią jest futbol. Dlatego uważam, że powrót piłki - oczywiście powoli i etapami, bo właściwie na razie tylko w telewizji - jest dobrą informacją" - powiedział ekspert od marketingu, który w przeszłości był napastnikiem ŁKS Łódź. Wskazał, że kibice otrzymają namiastkę normalności, m.in. ponownie będą mogli emocjonować się piłkarskimi rozgrywkami, a kluby odzyskają płynność finansową dzięki wpływowi choć części zawieszonych w ostatnim czasie przychodów. Jak tłumaczył, na budżety klubów składają się bowiem trzy główne elementy: prawa komercyjne (sponsorzy, partnerzy, sprzedaż gadżetów) - ok. 50 procent przychodów, prawa telewizyjne - 30 proc. i tzw. dzień meczowy - 20 proc. "Z uwagi na brak publiczności trzeciej części nie będzie, ale do klubów trafią pieniądze z telewizji i przynajmniej w części od sponsorów. Możemy więc odmrozić zarówno sportową, bo piłkarze przestaną biegać po ogródkach, jak i biznesową stronę klubu. W przypadku zakończenia ligi bez dogrywania tych 11 kolejek, dziurę w budżecie musieliby zasypać z własnej kieszeni właściciele, co byłoby zagrożeniem dla dalszego funkcjonowania lub nawet istnienia klubów" - zwrócił uwagę wykładowca Katedry Marketingu Wydziału Zarządzania UŁ.