Sebastian Staszewski, Interia: - Po tegorocznych występach polskich klubów w Lidze Europy PKO BP Ekstraklasa zajmuje w rankingu UEFA dopiero 30 miejsce. Naszą ligę wyprzedzają już Białorusini, Węgrzy, Kazachowie, Azerowie, Rumuni czy Bułgarzy. Z czego wynika aż tak słaba pozycja Ekstraklasy? Marcin Stefański: - Poprzednie bardzo nieudane trzy sezony spowodowały, iż do rywalizacji kluby podeszły de facto z 32. pozycji. O dwa miejsca udało się podskoczyć dzięki awansowi Lecha Poznań do fazy grupowej i dobrym meczom Piasta Gliwice. Były realne szanse by być na miejscu 27., ale zabrakło jednego zwycięstwa. Jednego na przestrzeni pięciu lat, bo ranking jest tworzony za ten okres. Obecne rozgrywki wcale nie były tak złe na tle poprzednich. Lechowi udało się wyeliminować rozstawionych Belgów z Charleroi, wygrali na wyjeździe na Cyprze i w Szwecji, byli jednym z zaledwie kilku klubów w całej historii rozgrywek LE, który awansował startując od pierwszej rundy kwalifikacji. Natomiast Piast dał sobie radę z wyżej notowanymi TSV Hartberg i Dinamo Mińsk. Kibice oczekują jednak trochę więcej. - Oczywiście w fazie grupowej LE mogliśmy po cichu liczyć na więcej, ale obiektywnie patrząc Benfica i Rangers, chociażby ze względu na ich osiągnięcia tylko z poprzedniego sezonu, były zbyt silne. Szkoda natomiast, że nie udało się wygrać spotkania ze Standardem w Liège, bo to pozwoliłoby awansować naszej lidze na 27. lokatę. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl! Kliknij! Największym kłopotem jest poziom sportowy naszych klubów, ranking to pokazuje. Czym będzie to skutkować dziś, w momencie restrukturyzacji europejskich rozgrywek? - W tym sezonie nasz współczynnik UEFA wynosił 4. Jeśli taka średnia byłaby zachowana w kolejnych latach, to możemy liczyć na awans w okolice 22. miejsca. To pokazuje, iż punktowanie przez więcej niż jeden klub jest prostą drogą do awansu. Zawodnicy i trenerzy wszystkich polskich drużyn muszą pamiętać, iż wspólnie budują ranking. Różnice w trzeciej dziesiątce są niewielkie, zwycięstwo w kilku meczach więcej może dać awans, ale po utworzeniu przez UEFA trzecich rozgrywek, jakim jest Conference League, to czy będziemy zajmować miejsce 22. czy może 30. wielkiego znaczenia nie ma. Ścieżka ligowa do Ligi Europy dla federacji zajmujących miejsce poniżej 15. jest po prostu zamknięta. Czyli trzeba przygotować się na to, że na długie lata zostaje nam tylko rywalizacja w Conference League? - Dla trzech zespołów z Polski - tak. Mistrz będzie dalej miał szansę gry w Lidze Mistrzów lub w Lidze Europy. Nie wiemy jednak jeszcze, jak będzie wyglądała kwestia współczynników w Conference League, dlatego teraz to trochę wróżenie z fusów. Te zasady powinny być niebawem znane, wtedy będzie można powiedzieć więcej. Ale zasady ogólne pozostają niezmienne: aby awansować, musisz eliminować kluby wyżej rozstawione, bez tego nie ma mowy o poprawie sytuacji i miejsca w rankingu. Ekstraklasa S.A. ma pomysł jak pomóc klubom skuteczniej wykorzystać miliony, które otrzymują co roku? Tylko w tym sezonie ligowcy mają zagwarantowane 225 mln zł. - Rolą Ekstraklasy jest prowadzenie rozgrywek oraz pozyskiwanie i dystrybucja środków dla klubów. Obecnie przekazujemy wspomniane 225 mln za sezon, udało się utrzymać ten rekordowy pułap mimo pandemii. Zwróćmy uwagę, że środki te są wydatkowane przez kluby w coraz większym stopniu na rozwój infrastruktury, akademii czy szkolenia młodzieży, to optymistyczny sygnał. Jako spółka prowadzimy również szkolenia dla pracowników akademii i pionów sportowych w ramach projektu Esa_Lab16. Na nasze zaproszenie wiedzą dzielili się trenerzy topowych europejskich drużyn, m.in. Ajaksu Amsterdam. Wspomagamy kluby na różnych polach, tak by ich poziom wzrastał. Zobaczmy, że od niedawna mamy nowe ośrodki Legii Warszawa czy Jagiellonii Białystok, bazę tworzy Cracovia, mamy działające akademie Lecha, Zagłębia Lubin. Generalnie po dziesięcioleciach zastoju, doczekaliśmy się wreszcie czasów, gdzie rozwój młodzieży i inwestycja w szkolenie stało się jednym z priorytetów. To powinno przynieść efekty, zwłaszcza że coraz więcej dzieci garnie się do gry w piłkę. Mówi pan jednak o perspektywie dekady. A co z teraźniejszością? Może czas zastanowić się nad metodą uzależnienia wypłaty części środków od poziomu sportowego albo realizacji konkretnych celów? Pachnie to być może centralnym sterowaniem, ale z drugiej strony niektóre drużyny rokrocznie przepalają spore sumy pochodzące m.in. ze spółek Skarbu Państwa. - Za zarządzanie swoimi budżetami odpowiadają kluby, to nie jest rola Ekstraklasy. Obecny system gwarantuje klubom osiągającym lepsze wyniki w lidze dodatkowe środki. Popatrzymy na przykład Piasta - jeśli masz pomysł na budowę klubu i osiągasz sukcesy w lidze, to automatycznie korzystasz również na dopływie środków dzięki rankingowi historycznemu. Wcale nie trzeba być hegemonem jeśli chodzi o budżet, by całkiem nieźle sobie radzić. Jako liga robimy wszystko, by pomóc klubom, przekładamy im mecze, jak walczą o miejsce w grupie w rozgrywkach UEFA, ale za samych zawodników nie wyjdziemy na boisko. To od ich postawy, zaangażowania i wiary w zwycięstwo zależy końcowy sukces. A pan, jako kibic, jak ocenia sytuację? - Podobnie jak wszyscy kibice w Polsce oczekuję od piłkarzy przynajmniej takich rezultatów, jakie odpowiadają otoczce wokół ligi i warunkom, jakie mają zapewnione grając w niej. Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia