Lech Poznań 9. miejsce - 17 punktów w 14 meczach, bilans bramkowy 23-22Wygląda na to, że wicemistrz Polski jest największym rozczarowaniem rundy jesiennej w PKO Ekstraklasie, choć przecież długo zachwycał swoją postawą w europejskich pucharach. Paradoks? Niekoniecznie - to efekt złej oceny kadrowych możliwości drużyny po awansie do fazy grupowej Ligi Europy. A przecież Lech miał za sobą doskonałą końcówkę poprzedniego sezonu. Stracił co prawda Christiana Gytkjaera, ale króla strzelców udało się zastąpić jeszcze lepszą "strzelbą", czyli Mikaelem Ishakiem. Już pierwsze mecze w lidze pokazywały, że coś nie tak jest z koncentracją: Lech prowadził z Zagłębiem, Wisłą Płock czy Śląskiem, a ostatecznie zdobył zaledwie dwa punkty. Kibice zbytnio się nie przejmowali, bo przecież "Kolejorz" niczym taran przeszedł kolejnych rywali w drodze do fazy grupowej Ligi Europy. Efektowne pogromy w Szwecji i na Cyprze, a na końcu bardzo dobre spotkanie w Belgii pokazywały możliwości tej drużyny. Kolejne sukcesy doszły na rynku transferowym - ze sprzedaży Kamila Jóźwiaka, Roberta Gumnego i Jakuba Modera skasowano blisko 20 milionów euro, a kolejne oferty za Jakuba Kamińskiego czy Tymoteusza Puchacza zostały odrzucone. Wydawało się oczywistym, że w samej końcówce okienka transferowego drużyna powinna zostać wzmocniona i przygotowana kadrowo do gry na trzech frontach. Tymczasem nikogo już nie ściągnięto, a wypożyczeni miesiąc wcześniej: Awwad, Kaczarawa i Kraweć okazali się jedynie uzupełnieniem ławki rezerwowych. Efekty przyszły szybko - od końca października Lech był już cieniem drużyny, która tak dobrze grała kilka tygodni wcześniej. Zawalił mecz w Liege, tracąc szansę na awans z grupy Ligi Europy, zaczął też zawalać spotkania w Ekstraklasie, tracąc gole i punkty w ostatnich akcjach. Grudzień był już zupełnie koszmarny - doszły kontuzje i wyczerpanie organizmów piłkarzy, którzy - wydaje się - zawalili już ten sezon. Lech traci bowiem do Legii aż 12 punktów, a do Rakowa i Pogoni 11. Chyba że będzie znów wszystko wygrywał, jak w czerwcu i lipcu... Drużyna potrzebuje solidnych wzmocnień i te są planowane: na środku obrony, w środku pomocy i być może na skrzydle. Kluczem dla "Kolejorza" będzie jednak Puchar Polski. AG Cracovia 10. miejsce - 16 punktów w 14 meczach, bilans bramkowy 18-17 Pięć zwycięstw, sześć remisów, trzy porażki, zdobyty Superpuchar Polski - tak się przedstawia bilans Cracovii po pierwszej części sezonu 2020/21. "Pasy" w PKO BP Ekstraklasie zajmują 10. miejsce, zgromadziwszy 16 punktów. Cracovia przystępowała do sezonu z karą odjętych pięciu punktów, tak więc w sumie zgromadziła 21"oczek", ale nawet gdyby je doliczyć starczyłoby na środek stawki (siódme miejsce) z dość dużą stratą do lidera i zespołów walczących o europejskie puchary. Ciężko jednoznacznie ocenić postawę podopiecznych Probierza w sezonie 2020/21. Z jednej strony była to drużyna, którą trudno pokonać, nawet jak pierwsza traciła bramkę, co dawniej było jedną z bolączek. W początkowych pięciu kolejkach potrafiła cztery razy zdobyć punkty przegrywając, a dwa razy uratowała remis w samej końcówce - ze Stalą Mielec i Rakowem Częstochowa na własnym stadionie. Wydawało się, że z biegiem czasu jej forma rośnie. Pokonała przecież Jagiellonię Białystok, Wisłę Płock i Górnika Zabrze (dwa ostatnie bez straty gola), a tu nagle przyszła porażka z Lechią Gdańsk 0-3. Kibiców musiała zaboleć tym bardziej, że jeżeli Cracovii Probierza z Górnikiem grało się raczej trudno, to z Lechią wygrywała kiedy i jak chciała. To właśnie na Lechii "Pasy" zdobyło pierwsze trofeum po 72 latach, pokonując ją w finale Pucharu Polski 3-2 po dogrywce. Tym razem jednak przy Kałuży zobaczyliśmy drugą twarz Cracovii, która pozwoliła rywalom na dużo już w pierwszej połowie, kiedy straciła jednego gola, a po zmianie stron nie była w stanie nic zmienić w ofensywie, sama tracąc dwie kolejne bramki. Spotkanie z Lechią było jednak dopiero drugim w sezonie 2020/21, w którym "Pasy" pozwoliły rywalom na strzelenie trzech goli (innym porażka we Wrocławiu ze Śląskiem 1-3), a czwartym, w którym straciły więcej niż jednego (jeszcze dwa remisy 2-2 z Podbeskidziem Bielsko-Biała i Rakowem). Przystępując do rozgrywek Probierz miał problem z obroną, ponieważ kontuzje wykluczyły z gry Ołeksija Dytiatjawa, Kamila Pestkę i Michala Sipliaka, Michał Helik został sprzedany do Championship, a David Jablonsky zdyskwalifikowany za ustawianie meczów. Szkoleniowiec zdecydował się też postawić na młodzieżowca w bramce - Karola Niemczyckiego, czym spowodował transfer z klubu Michala Peszkovicza. Mimo wszystko z defensywą nie było najgorzej, bo "Pasy" straciły 17 goli, a mniej tylko sześć innych klubów. Więcej można było natomiast wymagać od napastników. Rafael Lopes, czyli najlepszy strzelec klubu z poprzedniego sezonu, odszedł do Legii Warszawa, natomiast pozyskani Marcos Alvarez i Rivaldinho nie mają za bardzo czym się pochwalić. Ten pierwszy jeszcze dawał coś z siebie w rozegraniu, ale uraz wykluczył go z gry, natomiast usprawiedliwieniem tego drugiego jest, że przeszedł koronawirusa. Jednak ich liczby są słabe. Niemiec zdobył bramkę i zaliczył dwie asysty, a Brazylijczyk strzelił tylko jednego gola we wszystkich rozgrywkach. Mimo wszystko piłkarze "Pasów" potrafią pokonywać bramkarzy rywali, w sumie dokonało tej sztuki 15 graczy! Najlepszym strzelcem jest pomocnik Pelle van Amersfoort (cztery bramki). Cieniem na Cracovii kładzie się sprawa z Mateuszem Wdowiakiem i zachowanie działaczy podczas derbów. Wychowanek "Pasów" nie przedłużył wygasającego po sezonie kontraktu i został odstawiony od składu. Jeśli w styczniu nie dojdzie do jakiegoś porozumienia, to 24-letni skrzydłowy, który w końcu zaczął dawać jakieś liczby zespołowi, może nie grać aż do czerwca. Natomiast podczas derbów przy Kałuży prof. Janusz Filipiak, prezes MKS Cracovii SSA, a także Jakub Tabisz, wiceprezes klubu, w wulgarny sposób obrażali sędziego Daniela Stefańskiego, który popełniał w nim błędy na niekorzyść Cracovii. Obaj zostali ukarani przez Komisję Ligi grzywną po pięć tysięcy złotych w zawieszeniu na sześć miesięcy. Wielkim plusem jest za to zdobycie Superpucharu Polski. Po bezbrakowym remisie w Warszawie, "Pasy" wygrały w serii rzutów karnych. To drugie trofeum w tym roku wywalczone przez Cracovię. - Ważne, że odrobiliśmy minusowe punkty. Jesteśmy w środku tabeli i wiosną i będziemy grali o to, by być wyżej - mówił po ostatnim meczu w roku, z Lechią, Probierz. Bo to powinien być cel "Pasów", mimo zasądzonej kary. Cracovia występowała bowiem ostatnio w eliminacjach Ligi Europy dwa razy z rzędu, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. pawo