Podbeskidzie Bielsko-Biała zamyka tabelę PKO Ekstraklasy. Podopieczni Roberta Kasperczyka mogą wyprzedzić jeszcze tylko Stal Mielec (różnica wynosi dwa "oczka", ale mielczanie rozegrali mecz mniej). Biorąc pod uwagę fakt, że "Górale" na zakończenie sezonu jadą do Warszawy na pojedynek z Legią, to ich szanse na utrzymanie są bliskie zeru. Remis na własnym terenie z Wisłą Płock tylko pogorszył ich położenie. - Bardzo żal tego meczu. Wiedzieliśmy, że gramy z drużyną bardzo doświadczoną, wyrafinowaną, opartą na ligowcach, którzy mają dużo występów w ekstraklasie. Ale i tak uważam, że spokojnie byliśmy w stanie wygrać i zgarnąć trzy punkty - powiedział szkoleniowiec Podbeskidzia. - Ciężko jednak pokusić się o pełną zdobycz, jeżeli tworzy się prezenty drużynie przeciwnej. Prowadząc 1:0 graliśmy bardzo solidnie w strefie średniej schodząc sobie do niskiej i licząc na kontrataki. Różnie to wychodziło, ale przy stanie 1-0 mieliśmy pewien plan na drugą połowę. W zupełnie niegroźnej sytuacji dajemy rzut karny rywalom, z czego Mateusz Szwoch strzela idealnie w boczną siatkę i 1-1. Po zmianie stron wprowadziliśmy trochę świeżej krwi, bardzo fajne wejście Frelka do środkowej strefy, troszeczkę ożywiony był przód dzięki pojawieniu się Roginicia - dodał. Kasperczyk nie ma pretensji do swoich zawodników za zaprzepaszczoną szansę w starciu z płocczanami. - Rywal się bardzo mądrze cofał, jeszcze sobie stworzył jedną 100-procentową sytuację. Najbardziej żal tych ostatnich 10-15 minut, kiedy zaczęliśmy atakować większą liczbą zawodników. Troszkę centymentrów zabrakło Karolowi Danielakowi, żeby zamknąć akcję. Marco Tulio też miał okazję. Determinacja chłopaków była duża, brakowało zmysłu i szczęścia. Absolutnie nie mam zastrzeżeń do postawy zawodników - przekazał 54-latek. Remis wystarcza Wisle do utrzymania. Drużyna z Mazowsza w sezonie 2021/2022 wciąż będzie grać w najwyższej klasie rozgrywkowej. - Spodziewaliśmy się bardzo ciężkiego meczu i tego, że Podbeskidzie postawi nam twarde warunki. Tak było. Dobrze weszliśmy w mecz. Można powiedzieć że od pierwszych minut mieliśmy przewagę, były stałe fragmenty gry. Niestety straciliśmy bramkę i sytuacja trochę się nam skomplikowała. Musieliśmy szukać wyrównującego gola. Bardzo fajne, dynamiczne wyjście Kocyły w pole karne - wywalczył jedenastkę, którą Mateusz Szwoch pewnie wykorzystał - przyznał Maciej Bartoszek. - Później staraliśmy się kontrolować przebieg spotkania. W drugiej połowie mieliśmy nawet kilka sytuacji, gdzie wychodziliśmy z kontrą dwóch na jednego, ale niestety nie wykorzystaliśmy tych szans. Ostatnie 10 minut i te zmiany - które zaczęliśmy wprowadzać - były w pewnym sensie potwierdzeniem bronienia i utrzymania korzystnego dla nas wyniku. Przede wszystkim chciałbym pogratulować swoim zawodnikom. W końcówce może nie stworzyliśmy najlepszego widowiska, ale w tym meczu nie chodziło o fajerwerki, tylko o wykonanie zadania. Cieszymy się już z pewnego utrzymania - podsumował trener Wisły Płock. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź