Gdy Bartosz Kopacz w 86. minucie wyprowadził Lechię Gdańsk na prowadzenie, wydawało się, że nad morze pojedzie komplet punktów. Chwilę później jednak wyrównał Kamil Biliński i mecz zakończył się wynikiem 2-2. - Czuję ogromny niedosyt po tym meczu. Myślę, że wykreowaliśmy mnóstwo sytuacji i panowaliśmy nad tym, co się dzieje na boisku. Wydaje mi się, że byliśmy drużyną lepszą, dążyliśmy do zwycięstwa. Pierwsza i druga bramka dla Podbeskidzia wynikały z błędów w koncentracji, nie powinno to nam się zdarzać. Ten element jest absolutnie do poprawy. W tygodniu będziemy to analizować, ale szkoda. Uciekły nam dwa punkty, a ciężko na nie zapracowaliśmy - powiedział Piotr Stokowiec. Choć gdańszczanie krócej przebywali przy piłce, to oddali więcej strzałów. Czasami brakowało im skuteczności. - Stwarzaliśmy mnóstwo sytuacji, na pewno musimy być jeszcze bardziej pazerni i bardziej skuteczni pod bramką przeciwnika. Zagraliśmy zdecydowanie lepiej niż tydzień temu - z tego się cieszę, natomiast wyjeżdżamy z poczuciem niedosytu. Pracujemy dalej, szczególnie nad utrzymaniem koncentracji - dodał szkoleniowiec Lechii. - Mieliśmy do czynienia ze swoistym "rollercoasterem". Objęliśmy prowadzenie, pod koniec pierwszej połowy straciliśmy bramkę na własne życzenie. Uczulamy zawodników na to, żeby nasz stały fragment gry - a w tym przypadku korner - nie był zarzewiem kontrataku. Niestety, tak się stało. Rozpędzona Lechia uwierzyła w siebie i w drugiej połowie naprawdę nam zagrażała. Widać jakość u piłkarzy z Gdańska. Jak już dorwią przeciwnika, to ciężko wyjść spod tego pressingu. Gdy gra się już wyrównała, zaczęliśmy w środku pola wymieniać więcej podań i po indywidualnym błędzie - najpierw strata piłki, później ten sam zawodnik fauluje - Kopacz przeskakuje wszystkich, strzela bramkę na 2-1. Kunszt strzelecki Kamila Bilińskiego po raz kolejny spowodował, że dokładamy punkt - tak opisał sobotnie spotkanie Robert Kasperczyk. Trener beniaminka wyjaśnił, dlaczego do rzutu karnego podszedł Milan Rundić. - Było kilku zawodników, którzy według określonej kolejności mieli podejść do jedenastki. Pierwszym, którego wyznaczyliśmy, był Milan - zaznaczył. Przed Podbeskidziem pojedynki ze Stalą Mielec i Wartą Poznań, czyli dwoma zespołami zamieszanymi w walce o utrzymanie w PKO Ekstraklasie. Kasperczyk nie uważa, że te mecze będą kluczowe w kontekście całego sezonu. - To zależy. W piłce bywa różnie. Jeżeli podzielimy się z rywalami punktami, to te mecze o niczym jeszcze nie będą przesądzać. Mamy 10 kolejek do końca, we wszystkich częściach tabeli będzie dużo zmian. Gdyby były cztery kolejki do końca sezonu, to być może tak, natomiast w obecnej sytuacji uważam, że nie będą kluczowe - podsumował. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź