Filip Mladenović Z Lechii Gdańsk do Legii Warszawa Legia od lat chce uchodzić za polski Bayern Monachium - także w kwestii sprowadzania najbardziej łakomych "kąsków" z pozostałych klubów Ekstraklasy. I przypadek Mladenovicia pozwala sądzić, że ambicje Legii mogą mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości. O klasie Serba zdążyliśmy się już przekonać wielokrotnie - nie bez powodu ten piłkarz razem z BATE Borysów grał w Lidze Mistrzów. W Legii z miejsca stał się kluczowym zawodnikiem, choć przecież wcześniej na lewej obronie znakomicie radził sobie Michał Karbownik. Po transferze Mladenovicia warszawska "perełka" musiała szukać jednak sobie nowej pozycji. Mladenović daje Legii to, co ma najlepsze do zaoferowania - stałe fragmenty gry i ofensywne wejścia. Kibice zapamiętają mu asystę przy golu Rafy Lopesa, dającym wygraną nad Lechem Poznań. Zresztą 29-latek może pochwalić się znakomitym jak na lewego obrońcę bilansem trzech bramek i pięciu asyst w 19 meczach dla Legii. Jego formę docenił selekcjoner serbskiej reprezentacji - jesienią "Mladen" zagrał w pięciu spotkaniach narodowej kadry. Do szczególnie udanych zaliczy spotkanie z Rosją - obrońca zdobył bramkę i dwukrotnie asystował, a jego zespół wygrał mecz Ligi Narodów aż 5-0. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Josip Juranović Z Hajduka Split do Legii Warszawa Nie od dziś wiadomo, że boki obrony są bardzo groźną bronią Legii Warszawa. Podczas gdy na lewej flance szaleli najpierw Michał Karbownik, a teraz Filip Mladenović, mistrz Polski stanął przed trudnym zadaniem, by na prawej stronie znaleźć zastępcę dla kontuzjowanego Marko Veszovicia. Udało się to, sprowadzając do klubu Juranovicia. Chorwat bardzo szybko przywitał się z kibicami piękną bramką przeciwko Śląskowi Wrocław, zdobytą strzałem z lewej nogi zza pola karnego. Wywalczonego miejsca w podstawowej jedenastce już nie oddał, choć po drodze przytrafił mu się dość kuriozalny samobój w ważnym meczu z Lechem Poznań. Nikt jednak za darmo nie dał Juranoviciowi miejsca w reprezentacji Chorwacji - aktualnego wicemistrza świata! Prawy obrońca Legii w tym roku zagrał najpierw w towarzyskim meczu z Turcją, a później dwóch spotkaniach Ligi Narodów u boku takich piłkarzy jak Luka Modrić, Mateo Kovacić czy Ivan Periszić. Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl! Ivi Lopez Z Levante UD do Rakowa Częstochowa Gdy do Ekstraklasy trafia 26-latek, który nie tak dawno strzelał Realowi Madryt w rozgrywkach La Liga, można śmiało przypuszczać, że będzie jednym z czołowych zawodników. Z drugiej strony wielu zastanawiało się - gdzie jest haczyk? Jeśli gość trafił do Ekstraklasy, musi mieć ukrytą wadę. Sęk w tym, że na razie żadnego haczyka nie widać. Ivi po krótkim okresie aklimatyzacji złapał genialną formę na przełomie października i listopada. Prześledźmy to po kolei: - Dwa gole przeciwko Górnikowi Zabrze (3-1), - Dwa gole przeciwko Stali Mielec (2-1), - Gol i asysta przeciwko Bruk-Betowi w Pucharze Polski (2-0), - "Pusty przelot" z Wisłą Kraków (0-0), - Gol przeciwko Lechowi Poznań (3-3). W końcówce rundy Hiszpan spuścił nieco z tonu, ale to wciąż piłkarz, który wnosi do ligi luz, porównywalny z niegdysiejszymi popisami Carlitosa w Wiśle Kraków. To piłkarz grający z polotem, znakomity technicznie i potrafiący odnaleźć się pod bramką przeciwnika. Co ważne, potrafi grać zespołowo i wydaje się, że Raków może mieć z niego naprawdę sporo pożytku. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Mikael Ishak Z 1. FC Nuernberg do Lecha Poznań - Christian Gytkjaer? Jaki Christian Gytkjaer? - mogą pytać kibice Lecha Poznań. Dawno nie zdarzyło się, by polski klub tracił czołowego strzelca, ale zastępował go napastnikiem jeszcze lepszym. "Kolejorz" potwierdził, że ma oko do wyszukiwania prawdziwych snajperów, a Ishak jest na jak najlepszej drodze, by być wymienianym jednym tchem obok Artjoma Rudnevsa czy Roberta Lewandowskiego. Siedem bramek w lidze i aż osiem w europejskich pucharach - tak prezentuje się jesienny dorobek strzelecki Szweda. Dwa gole z Benficą, trzy gole w dwumeczu ze Standardem Liege, trafienia z Apollonem, Valmierą, czy dublet ze Śląskiem Wrocław - na 27-latka naprawdę można było liczyć. To zresztą chyba jedyny piłkarz Lecha, po którym w listopadzie i grudniu nie było widać wyraźnej obniżki formy. Trzymał fason do samego końca. Ishak jest prawdziwym lisem pola karnego - potrafi znaleźć się w odpowiednim miejscu. O takich zawodnikach mówi się, że piłka ich szuka, choć w rzeczywistości, to oni potrafią znaleźć piłkę. Do bólu skuteczny, do tego waleczny, pomagający drużynie, choć przez to często karany żółtymi kartkami. Michal Frydrych Ze Sparty Praga do Wisły Kraków Ależ ten piłkarz był potrzebny Wiśle Kraków. "Biała Gwiazda" nie wygrała żadnego z sześciu pierwszych spotkań, trzykrotnie tracąc przynajmniej trzy gole w meczu. Jej gra defensywna wyglądała koszmarnie. Na szczęście w ostatniej chwili udało się sprowadzić 30-letniego Czecha. Frydrych z miejsca stał się liderem krakowskiej defensywy, choć momentami nie jest w stanie sam załatać wszystkich dziur. Niemniej, w trzech pierwszych spotkaniach z Frydrychem w składzie Wisła nie straciła żadnego gola i zainkasowała siedem punktów. A Czech pomagał nawet w ataku - strzelił gola ze Stalą Mielec, asystował z Podbeskidziem Bielsko-Biała. To piłkarz o bez wątpienia większej jakości niż Lukas Klemenz, Adi Mehremić, czy Rafał Janicki. Jeszcze w zeszłym sezonie, grając w Slavii Praga, w Lidze Mistrzów rywalizował z takimi firmami jak FC Barcelona i Inter Mediolan. Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl! Bartosz Nowak Ze Stali Mielec do Górnika Zabrze Aż dziw bierze, że 27-letni Nowak musiał tak długo czekać na pierwszy pełny sezon w Ekstraklasie. Co prawda w najwyższej klasie rozgrywkowej debiutował już cztery lata temu w barwach Ruchu Chorzów, ale lwia część występów miała miejsce dopiero, gdy chorzowianie byli już pewni spadku z ligi. W zeszłym sezonie był jednym z architektów awansu Stali Mielec do Ekstraklasy. 13 bramek i 13 asyst w I lidze nie mogły pozostać niezauważone, zwłaszcza, że mówimy tu przecież o środkowym pomocniku. Wyścig o Nowaka wygrał Górnik Zabrze i to właśnie on stał się liderem środka pola utytułowanej drużyny. A przecież większe nadzieje pokładano w Romanie Prochazce (niegdyś występy w Lidze Mistrzów), czy Alasanie Mannehu (wychowanek samej Barcelony). Nowak był jednym z głównych architektów wybornego startu Górnika. Popis dał zwłaszcza w meczu z Legią Warszawa, gdy po jego bramce i asyście zabrzanie wygrali 3-1. W każdym z meczów Marcin Brosz posyłał Nowaka w bój od pierwszej minuty, a ten rozgrywający odwdzięczył mu się dotychczas czterema golami i dwoma asystami w ligowych meczach. W Pucharze Polski zaś strzelił gola i zaliczył asystę w spotkaniu z Jagiellonią Białystok (3-1). WG