Jakie nadzieje i obawy towarzyszą panu w związku z rozpoczynającym się w piątek nowym sezonem Ekstraklasy? Marek Koźmiński: - Mam oczywiście nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży, że sytuacja epidemiczna w Polsce oraz świecie ustabilizuje się i uda się go rozegrać w całości. Właśnie te kwestie są teraz najważniejsze. Zagadnienia czysto sportowe schodzą trochę na drugi plan. Z każdym dniem, tygodniem z coraz większym niepokojem patrzymy na to, co się dzieje. Legia Warszawa dostała zgodę od sanepidu na rozegranie meczu w Lidze Mistrzów, ale Slovan Bratysława po wcześniejszym wykryciu dwóch przypadków zakażenia miał kłopoty i aby zagrać na Wyspach Owczych musi wysłać samolot z drugą drużyną. Co prawda postępowanie Słowaków było zgodne z protokołem UEFA, ale lokalne przepisy stanowiły inaczej. Chciałbym, aby w Polsce nie było sytuacji, które rzutowałyby na wyniki sportowe. Dokończenie poprzedniego sezonu Ekstraklasy przebiegło sprawnie, nawet kibice wrócili na trybuny. Teraz pojawiły się problemy i obaw jest coraz więcej... - Rzeczywiście poprzedni sezon udało się dograć bez kłopotów, wszyscy się bardzo postarali, za co chciałbym podziękować. Potem jednak doszliśmy do wniosku, że najgorsze już za nami. Teraz okazuje się, że wchodzimy w nowe realia, liczba zakażeń rośnie. Z drugiej strony wiemy już, z czym mamy do czynienia, ta pandemia nie jest już dla nas szokiem, jak w marcu, natomiast wirus dotarł bezpośrednio do klubów, piłkarzy i niestety nie jest to pojedynczy przypadek. Musimy z tym po prostu żyć, jakoś się przyzwyczaić, w jakiś sposób kontrolować i ograniczać, bo na pewno nie da się tego w stu procentach zlikwidować. Ta jesień na pewno będzie bardzo trudna, właśnie z tego powodu. Futbol i sport ogólnie nie są w stanie wyizolować się od świata zewnętrznego. W Polsce są różne strefy zagrożenia, gdzie obowiązują surowsze obostrzenia, a w tych strefach funkcjonują przecież kluby z Ekstraklasy i niższych lig. To dla wszystkich dodatkowe kłopoty. Abstrahując od kwestii związanych z pandemią, kto według pana jest głównym faworytem rozgrywek? - Najbliższy sezon powinien upłynąć pod znakiem dominacji Legii i Lecha, oczywiście pod warunkiem, że poznaniacy nie stracą zbyt wielu zawodników, bo okno transferowe jest otwarte do października. Na razie stracili jednego - Chrystiana Gytkjeara. Obecnie nie widzę innego zespołu, który mógłby zagrozić temu duetowi. Ekipa z Warszawy bardzo się wzmocniła i nie są to transfery mające się zwrócić w dłuższej perspektywie, ale zrobione na "tu i teraz", oczywiście w kontekście walki o Ligę Mistrzów. Lech z kolei jest na fali wznoszącej i jest już bardzo mocnym zespołem. Oczywiście pod warunkiem, że transfery z klubu będą na rozsądnym poziomie, bo w przeciwnym razie nastąpi powrót do etapu pt. "budowa drużyny".