Olgierd Kwiatkowski: Ekstraklasa zakończyła sezon po ponad roku od rozpoczęcia. Poczuł pan satysfakcję, że się udało? Marcin Animucki, prezes Ekstraklasa SA: - Wykonaliśmy tytaniczną pracę. Nie tylko w spółce Ekstraklasa. Pomagał nam PZPN, eksperci z komisji medycznej, pomagało Ministerstwo Sportu. Działaliśmy dwutorowo. Z jednej strony szykowaliśmy się do powrotu piłkarzy na boisko, z drugiej - przygotowywaliśmy szczegółowe plany, by móc nie tylko wznowić, ale też z sukcesem - czyli bezpiecznie - zakończyć sezon na boisku. Chodziło o zdrowie piłkarzy, trenerów, osób pracujących przy organizacji meczów, a potem - kiedy na stadiony wrócili kibice - także naszych fanów. Wdrożyliśmy procedury na bardzo dobrym europejskim poziomie. Kiedy otrzymaliśmy zgodę polskiego rządu na wznowienie rozgrywek, byliśmy w 100 procentach przygotowani. Czy pojawiły się chwile zwątpienia, że jednak może się nie uda wznowić, a potem dokończyć rozgrywek? - W szczycie pandemii, na przełomie marca i kwietnia słychać było głosy, że należy przerwać ligę i przygotowywać się do następnego sezonu. My patrzyliśmy uważnie na to, co robią inne ligi, a szczególnie Bundesliga i La Liga. Zmobilizowało nas również pozwolenie UEFA na dokończenie sezonu w lipcu. Wrażliwym momentem była pierwsza fala badań. To była wielka niewiadoma. Badaniom miała się poddać grupa 800 osób! Zespół medyczny był na to przygotowany. Oprócz samych badań, zlecił wcześniej poddanie się izolacji i przysyłanie ankiet z niezbędnymi informacjami dla oceny stanu zdrowia. Profesor Krzysztof Pawlaczyk wytypował na podstawie właśnie tych ankiet kilkunastu zawodników, u których mogło istnieć ryzyko choroby COVID-19. Nawet te osoby okazały się zdrowe. Odetchnąłem z ulgą. Potem były jeszcze badania na trzy dni przed restartem. Wypadły pomyślnie. Można było grać. Sportowo nadal odstajemy od lig zachodnich, ale czy w tym wypadku okazaliśmy się sprawniejsi w działaniu od wielu lig zagranicznych? - Wiele lig poprosiło nas o przetłumaczenie zastosowanych przez nas procedur. Nasz protokół opierał się na rozwiązaniu medyczno-sportowym Bundesligi i La Liga, ale był dostosowany do naszych realiów. Przygotowaliśmy też własny regulamin organizacji meczów, który był jednym z pierwszych takich dokumentów w Europie. Mieliśmy protokół produkcji telewizyjnej i równolegle marketingowy. Potem, kiedy dostaliśmy zezwolenie na wpuszczenie ograniczonej liczby kibiców na stadiony, zmodyfikowaliśmy te dokumenty. Nasze opracowania, przetłumaczone na angielski, wysłaliśmy nie tylko do europejskich lig, ale do World League Forum, organizacji reprezentującej federacje światowych lig piłkarskich. My sami też dużo uczyliśmy się od innych, głównie z wspominanych Bundesligi i La Ligi, ale też z ligi czeskiej. Inspiracją dla Ekstraklasy były też procedury wdrożone w lidze duńskiej. Pojawiło się wielkie zainteresowanie ze strony zagranicznych stacji telewizyjnych. Czy możliwa jest kontynuacja transmisji meczów polskiej ligi za granicą? - W związku ze wznawianiem rozgrywek wiele stacji telewizyjnych było zainteresowanych podpisaniem z nami umów licencyjnych na transmisje na rynkach zagranicznych. Byliśmy na to gotowi, bo oprócz produkcji wysyłamy sygnał za granicę do centrum telekomunikacyjnego BT Tower. Stamtąd każdy nadawca może pozyskać sygnał dla siebie. Finalnie z transmisji naszych meczów skorzystało 17 państw. Urocze było słuchanie komentarza z polskiej ligi w telewizji angielskiej. Z częścią tych nadawców przedłużamy umowy. Może nawet poszerzymy współpracę. Jest spore zainteresowanie w krajach bałkańskich, niemieckojęzycznych, zobaczymy co dalej ze Skandynawią. Prężnie też działamy przez aplikację Ekstraklasa.TV, która zanotowała znaczące wzrosty. Mamy już ponad 160 tys. zarejestrowanych użytkowników serwisu oraz kilkanaście tysięcy aktywnych subskrypcji.