- Po powrocie na boisko będę jeszcze ścigał Pawła, ale liczyłem na to, że pod moją nieobecność na boisku Brożek nie odskoczy mi za bardzo, jednak strzelił dwie bramki i już mam do niego straty pięć goli - podkreślał kapitan Lecha, który pokonuje kłopoty zdrowotne. - Zresztą myślę, że Paweł jest odpowiednim kandydatem do tego, żeby zostać królem strzelców. Wisła gra ofensywnie po objęciu schedy przez trenera Skorżę. Futbol w jej wykonaniu jest naprawdę szybki i ofensywny. Gdyby w meczu z nami Brożek wykorzystał choć co drugą sytuację, to miałby z pięć goli na koncie, a nie dwa. Paweł to główny i kto wie, czy nie jedyny kandydat do korony króla strzelców. Reiss odniósł się też do faktu, że "Kolejorz" od 14 lat nie wygrał w Krakowie z Wisłą. - Nad stadionem Wisły wisi jakieś fatum, że przegrywamy tu często i to tak wysoko. Całe szczęście, że nie jestem trenerem i nie muszę się zastanawiać, jak teraz zareagować - mówił kapitan Lecha Piotr Reiss, który spotkanie oglądał z trybun. Próbowaliśmy nakłonić Piotra do ogólniejszej analizy problemu kiepskich wyjazdowych spotkań Lecha. "Kolejorz" na obcych boiskach gra przecież o klasę gorzej, niż u siebie. - W Krakowie nie spodziewaliśmy się pogromu. Trener Smuda przyjeżdżał tu jak do siebie, my też mieliśmy nadzieje na dobry wynik - mówił Piotr Reiss. - W następnym meczu wyjazdowym będę już brał udział, więc może pokażemy zwycięskie oblicze Lecha . Co według Reissa stało się z tej klasy bramkarzem, co Emilian Dolha (w starciu z Wisłą puścił trzy tzw. "szmaty")? - Na pewno sam "Emma" wie, że to spotkanie nie wyglądało tak, jakby sobie tego życzył. W trakcie drugiej połowy z nim rozmawiałem. Powiedziałem mu, że musi być profesjonalistą i zapomnieć o tym, co się wydarzyło - opowiada Piotr. - Tych czterech puszczonych bramek nie da się cofnąć, a za dwa tygodnie czeka nas kolejne spotkanie ligowe, nad którym się musi skoncentrować. Zdarzają się takie mecze w życiu piłkarzy, ja też kiedyś taki miałem. Trzeba to jak najszybciej przeżyć po to, żeby takich błędów nie popełniać. Wiem, że przed meczem z Wisłą Emilian był bardzo skoncentrowany, może nawet za bardzo. Chciał się w Krakowie pokazać z jak najlepszej strony. Wiedział o tym, jak będzie przywitany przez kibiców Wisły. Pewnie chciał zagrać super spotkanie, a nieraz jak się bardzo chce, to nie wychodzi. I tak to było w tym wypadku. Reiss nadmienił, że nie wszystkie gole Lechowi zawinił Dolha. - Obrońcy też się nie popisali w tym meczu - uzasadnił. Co kapitan Lecha zrobiłby na miejscu trenera po takiej porażce? - Na szczęście nim nie jestem i nie muszę podejmować takich decyzji - odparł z ulgą.